czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 3

- Więc...- Harry wziął głęboki oddech. - Na co masz ochotę?
Był widocznie zirytowany ciszą panującą w samochodzie, bo jego głos był ostry i zimny. Byłam zamyślona, więc jego nagłe słowa sprawiły, że podskoczyłam na swoim siedzeniu.
Często odpływałam i dużo osób zwracało mi na to uwagę. Nawet mój brat czy Gemma, powtarzali ciągle, że jestem w swoim własnym świecie i ciężko jest mnie z niego wyrwać. A teraz gdy siedziałam sam na sam z moim największym koszmarem, w kompletnej ciszy i spokoju, pogrążenie się we własnych myślach było niezwykle proste i wręcz nieuniknione.
- Na pewno nie na twoje towarzystwo. -warknęłam stanowczo. - Zawieź mnie do domu.
Chłopak chciał coś powiedzieć, ale szybko mu przerwałam. - Teraz.
- Nie zachowuj się jak dziecko i porozmawiaj ze mną - westchnął i chwycił moją dłoń - Zależy mi na tobie.
- Właśnie widziałam, jak ci zależy - spojrzałam na nasze splecione palce i mocno szarpnęłam swoją ręką, na co się skrzywił - Nie dotykaj mnie.
- Jesteś zazdrosna?
Spojrzałam na niego jak na obłąkanego. Wielki uśmiech okalany dołeczkami i równie wielkie iskrzące się radośnie oczy. On tak na serio?
- O ciebie? Chyba nie mam takiego prawa. - mruknęłam, opierając głowę o chłodną szybę - Nic nas nie łączy.
- Chciałbym to zmienić.
- Och, ja natomiast czuje się z tym znakomicie. Nie potrzebuję teraz ciebie komplikującego mi życie - spojrzałam twardo w jego oczy. - Po raz kolejny.
Harry zjechał na pobocze. Staliśmy przy jednej z szos na totalnym odludziu. W samym środku lasu, prawdopodobnie rzadko ktoś tędy przejeżdżał.
- Nie chcę nic komplikować. Chcę żeby wszystko było tak jak dawniej. Jak w tamte wakacje.
- Po to żeby znowu potraktować mnie tak jak dawniej?
Wyraźnie zaakcentowałam ostatnie słowa, robiąc palcami cudzysłów. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie. I bardzo dobrze. Nie bawi mnie czyjś ból, ale on sobie zasłużył.
- Byłem młody i głupi, a teraz chcę to naprawić, więc dlaczego, do cholery, nie możesz mi tego ułatwić?!
Jego podniesiony głos zdenerwował mnie jeszcze bardziej. Nie ma prawa na mnie krzyczeć. Zwłaszcza jeżeli chce poprawić swoją sytuację, która nie ukrywajmy, jest teraz beznadziejna.
- Bo nie chcę. Nie mam ochoty po raz kolejny mieszać się w związek. Nigdy nie wierzyłam w miłość, dzięki tobie zaczynało się to zmieniać, ale ostatecznie udowodniłeś, że miałam rację.
- Nie mów tak.
Loki opadły na jego czoło, kiedy energicznie pokręcił głową.
- Kiedy to prawda. Po tych wszystkich latach, mogę śmiało stwierdzić, że to co było między nami, to tylko szczeniacki układ, który źle odebrałam.
- To nie jest układ, nigdy nie był. Kocham cię.
- Nieprawda, chciałeś się tylko zabawić. Nic więcej.
- Nie możesz tak po prostu mówić, że nie wierzysz w moją miłość. Nie teraz, kiedy widzisz jak mocno się staram.
Dłonie, które dotychczas swobodnie spoczywały na jego kolanach, zwinęły się w pięści.
-Cóż, wtedy też wydawało mi się że się starasz i ci zależy, a spójrz jak to się skończyło. Upokorzyłeś mnie.
Gorycz w moim głosie sprawiła, że Harry spuścił głowę i wpatrywał się teraz w swoje złączone ręce.
-Tego dnia - wziął głęboki oddech - ja zrozumiałem, co zrobiłem, kiedy tylko uciekłaś. Chciałem cię przeprosić już następnego dnia, ale nie przyszłaś do szkoły. Kiedy poszedłem do twojego domu, nie było cię tam - jego głos lekko zadrżał, jakby wspomnienia z tamtego dnia go bolały. - Twoja mama powiedziała, że wyjechałaś i wiesz wtedy ja...
Jego głos się załamał. Gdybym nie poznała się na jego znakomitej grze aktorskiej, prawdopodobnie uwierzyłabym w prawdziwość jego słów. Znałam go zbyt dobrze i wiem, że wcale nie jest mu przykro.
- Daruj sobie. To nic nie zmieni. Możemy już jechać?
Nie chciałam ciągnąć tej rozmowy, dlatego odwróciłam się twarzą do okna. Po chwili usłyszałam dźwięk odpalanego samochodu. Sięgnęłam ręką w stronę radia i wyszukałam odpowiednią stację. Nie chciałam jechać w kompletnej ciszy, a na dalszą rozmowę tym bardziej nie miałam ochoty, więc muzyka wydawała się być miłą alternatywą. 
Po paru minutach zatrzymaliśmy się pod niewielką knajpką. Szybko wygramoliłam się z pasów i weszłam za kędzierzawym do przytulnego lokalu. W powietrzu unosił się typowy zapach jedzenia. Większość stolików była wolna, więc mieliśmy spory wybór. Padło na ten w samym rogu poniszczenia, przy dużym obrazie. Na blacie stała zapalona świeczka i dwie karty dań. Przejrzałam ją dokładnie, decydując się na sałatkę i wodę niegazowaną. Mało kalorii.
- Mogę przyjąć wasze zamówienie?
Po mojej prawej stronie stanęła starsza pani z notesikiem i ołówkiem w ręku. Spojrzałam na zielonookiego, po tym jak skinął głową w moją stronę, odwróciłam twarz do kelnerki.
-Poproszę sałatkę i wodę mineralną niegazowaną, bez lodu.
Odłożyłam kartę na bok i spojrzałam przed siebie. Styles patrzył na mnie z uniesioną jedną brwią, ale po chwili odwrócił się do kobiety.
- Dla mnie frytki i Fanta.
- Zaraz przyniosę napoje, a jedzenie powinno pojawić się za kilkanaście minut.
Kiedy odeszła, oparłam łokieć na stoliku, kładąc podbródek na dłoni. 
Pomimo wielu starań,  nie mogłam wyrzucić z głowy słów Harrego i zaczęłam nad nimi rozmyślać. Może faktycznie powinnam zmienić nastawienie. Skrzywdził mnie jak nikt inny, ale to było lata temu. Był młody i głupi, pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy jakie mogą być konsekwencje jego czynów. Teraz był dorosłym mężczyzną, do którego to wszystko zaczęło docierać i złapały go wyrzuty sumienia.
- Wybaczam ci. - odezwałam się cicho i niepewnie spojrzałam w jego stronę.
Musiałam wyrwać go z zamyśleń, ponieważ spojrzał na mnie zamglonym, nieobecnym wzrokiem. Zmarszczył brwi i powiedział:
- Co? 
- Wybaczam ci. - powtórzyłam już pewnie i utkwiłam w nim wzrok. - Nie ma sensu dłużej chować urazy. 
- Mówisz poważnie?
Ekscytacja i szczęście w jego głosie, wywołało u mnie śmiech. Przytaknęłam powoli, ale widząc jak delikatnie pochyla się w moją stronę, szybko dodałam:
- Nie licz na nic więcej, prócz "znajomi".
Chłopak przytaknął głową i bardzo cicho dodał:
- Na razie.
Zaśmiałam się na jego słowa i pokręciłam głową. Harry spojrzał na mnie widocznie zadowolony, chwile później do naszego stolika podeszła kelnerka. Położyła przed nami napoje, potrawy i koszyczek ze sztućcami. Sięgnęłam po swój widelec i nabiłam jednego pomidorka koktajlowego. Westchnęłam ze smakiem, rzucając okiem w stronę Stylesa.
- Gapisz się. - mruknęłam speszona, bo chłopak przyglądał mi się z niezadowoleniem.
- Nie mogę uwierzyć, że jesz te zielska. - zmarszczył brwi. - Poza tym, nie jadłaś śniadania, a jest już piętnasta. Powinnaś zjeść coś bardziej sycącego.
Zamarłam. Nie podoba mi się to, że zauważył. Nie chciała, żeby zaczął coś podejrzewać, więc wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Mamy lato. Od tych upałów nie mam ochoty jeść.
- No tak. - pokiwał powoli głową. - Okej.
Wymówki miałam opanowane do perfekcji, więc to oczywiste, że mi uwierzył.W głowie przybiłam sobie piątkę i wróciłam do jedzenia sałatki.

1 komentarz:

  1. Jaka głupia no! Po co mu wybaczała? Przecież on ją znów zrani. Czuję to. Ale to też zależy, co TY wymyślisz. x
    czekam na następny. <3 @hellomylarreh

    OdpowiedzUsuń