piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 2

Poranne słońce wdarło się do pokoju przez kremowe zasłony. Zamrugałam kilkakrotnie i czekałam aż wzrok mi się wyostrzy. Leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej, delikatnie i powoli wyciągając ręce na bok. Rozkoszowałam się przyjemnym uczuciem rozciąganych mięśni. Kilka razy pokręciłam głową, żeby rozluźnić szyję. Odgarnęłam kołdrę i opuściłam stopy na panele. Zimne. Na palcach przebiegłam do łazienki, cicho chichocząc.
Wczorajsza wymiana zdań z Harrym wprawiła mnie w dobry nastrój. Musiałam mu pokazać, że nie dam się nabrać po raz kolejny. Pewnie miał nadzieję na dwutygodniową rozrywkę. Chciał zrobić mi nadzieję i stopniowo budować moją pewność siebie, żeby móc zniszczyć mnie jednym słowem. Błąd, Harry. Jeden do zera! Zwycięsko uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Szybkim ruchem zdjęłam z siebie za dużą koszulkę oraz majtki i wskoczyłam pod prysznic. Chłodne krople wody rozpryskiwały się na moim ciele.
Nałożyłam na dłoń dużą ilość truskawkowego żelu i namydliłam nim moje ciało. Resztki piany spływały do odpływu, kiedy wmasowywałam czekoladowy szampon w skórę głowy. Uwielbiałam zapach truskawek i czekolady.
Kiedy moje włosy były już wypłukane, sięgnęłam po wielki, biały, puchowy ręcznik i owinęłam się nim. Wierzchem dłoni wytarłam duże lustro z pary. Wzięłam mniejszy ręcznik wiszący na wieszaczku i pochylając się, zaczęłam wycierać włosy. Gdy upewniłam się, że nie będzie z nich kapać, wyprostowałam się. Po łazience rozniósł się specyficzny odgłos, długie i ciężkie od wody włosy uderzyły w moje plecy.
Z torby, którą przyniosłam tutaj wczoraj wieczorem wyciągnęłam świeżą bieliznę. Ubrałam czarny, koronkowy zestaw. Owinęłam się satynowym szlafrokiem i wyszłam z łazienki, chwytając po drodze odżywkę do włosów. Delikatnie wmasowywałam ją w końcówki, dopóki nie usłyszałam głośnego gwizdnięcia. Serce o mało co nie wyskoczyło z mojej piersi. Mój wzrok napotkał rozbawioną blondynkę, siedzącą po turecku na środku pościelonego już łóżka.
-Jezu, Gemms! Chyba mam zawał - mruknęłam, przykładając dłoń do lewej piersi.
-Przepraszam - uśmiechnęła się szeroko.
-Wcale nie wyglądasz jakby było ci przykro.
-Bo nie jest - stwierdziła, wzruszając ramionami.
Pokręciłam głową z rozbawieniem i tanecznym krokiem ruszyłam w stronę nierozpakowanej jeszcze walizki.
Podniosłam granatową klapę i stukając palcem wskazującym o brodę, przyjrzałam się ubraniom poskładanym w kostkę.
-Ubierz coś wygodnego i cienkiego.
Oderwałam wzrok od walizki i spojrzałam na przyjaciółkę, marszcząc brwi.
-Dlaczego?
-Bo ma być dzisiaj ciepło, a zabieram cię na zakupy i do fryzjera - stwierdziła, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Po co? Nie lubię chodzić po sklepach.
-Ale ja lubię. Poza tym mam dzisiaj ostateczne przymiarki sukni.
Wstała z łóżka i podeszła do drzwi. Odwróciła się do mnie gdy jej ręka spoczęła na klamce.
-Za dziesięć minut śniadanie. Ubieraj się i chodź.
Nie czekając na moją odpowiedź, opuściła pokój. Z westchnieniem rezygnacji wróciłam do przeglądania walizki. Wygrzebałam granatowe spodenki do połowy ud, do tego czarną bokserkę i niebieskie skarpetki. Z ubraniami przewieszonymi przez ramię wróciłam do łazienki, gdzie wysuszyłam włosy i założyłam ciuchy. Sięgnęłam ręką po szczotkę do włosów, ściągnęłam z nadgarstka czarną gumkę i związałam włosy w wysokiego kucyka. Na rzęsy nałożyłam odżywkę, a usta posmarowałam wazeliną o zapachu malin.
Wychodząc z łazienki zgarnęłam kilkanaście bransoletki z muliny i koralików. Zakładałam je podchodząc do łózka i wyciągając z pod niego czarne trampki za kostkę. Dokładnie zawiązałam sznurówki i wcisnęłam je do środka.
Cicho zbiegłam na dół i udałam się w stronę kuchni. Co wakacje spędzaliśmy tutaj trzy tygodnie. Moja rodzina i rodzina Stylesów. Cieszyłam się, że Gemms chciała zorganizować ślub i wesele właśnie w Southend. Dom był ogromny, a niedaleko znajdował się hotel, więc to idealne miejsce na takie imprezy.
Ściany w korytarzu były pokryte licznymi zdjęciami z naszego dzieciństwa. Harry zawsze w wakacje był dla mnie miły, żeby rodzice nie dowiedzieli się jaka jest prawda, a ja zwyczajnie na to przystawałam. Teraz wiem, że to był błąd. Przy rodzinie byliśmy najlepszymi kumplami, a w szkole byłam dla niego nikim. Myślałam, po tamtym wyjeździe wszystko się zmieni. Cóż, to mój kolejny błąd. Dupek pozostanie dupkiem na zawsze.
W kuchni przy stole siedział Louis - narzeczony Gemmy, którego wczoraj miałam okazję poznać, państwo Styles oraz Harry. Moi rodzice mieli dojechać dopiero za tydzień, a Charlie pewnie dojedzie dopiero w dniu kolacji przedślubnej. Zawsze był zagoniony, więc nie było nawet mowy o dwutygodniowym urlopie.
-Dzień dobry-powiedziałam radosnym głosem, ignorując natarczywy wzrok kędzierzawego.
-Witaj, Słoneczko! Siadaj, tosty zaraz będą gotowe.
Anne jak zawsze przygarnęła mnie do siebie w ciepłym uścisku. Delikatnie pogładziła mój policzek swoją dłonią i z uśmiechem podeszła do tostera. Sięgnęłam po zielony kubek w czarno-czerwone kropki i razem z nim skierowałam się do ekspresu, pełnego gorącej kawy. Zajęłam miejsce przy stole, jednocześnie pijąc ciemnobrązowy napój. Był taki jak lubię, gorący i gorzki.
-Więc jaki mamy plan? - spojrzałam na moją przyjaciółkę, starając się zamaskować zdenerwowanie. Denerwowałam się, ponieważ Harry nie spuścił ze mnie wzroku, od kiedy przekroczyłam próg kuchni. To bardzo denerwuje i wprowadza mnie w zakłopotanie.
-Na jedenastą mamy krawcową, więc musimy się pośpieszyć.
Automatycznie spojrzałam na zegarek wiszący nad wejściem. Wskazywał dziesiątą, więc faktycznie nie miałyśmy za dużo czasu.
-A później pójdziemy na zakupy i coś zjeść. Okej?
Pokiwałam głową na tak i upiłam trochę kawy. Chwilę później Anne postawiła na środek stołu wielki talerz grzanek, dżem i jakiś inne smarowidła do chleba. Usilnie starałam się zignorować natarczywe ssanie w żołądku i głośno przełknęłam ślinę. Przystawiłam kubek z kawą do buzi, dzięki czemu nie czułam już zapachu jedzenia, tylko gorzką kawę. Wszyscy zajęci byli jedzeniem, więc nikt nie zauważył mojego dziwnego zachowania. Wystarczy już, że mój brat kontroluje moje jedzenie i zamartwia się moim zdrowiem. Inni nie musieli.
Dużym łykiem opróżniłam kubek do końca i puste naczynie włożyłam do zmywarki.
-Poczekam przy samochodzie-mruknęłam opuszczając pomieszczenie.
Na zewnątrz było ciepło, tak jak mówiła Gemma. Przysiadłam na schodach, prowadzących na drewniany ganek. Tu promienie słoneczne, nie mogły dosięgnąć, więc towarzyszyło mi przyjemne uczucie chłodu. Wyprostowałam nogi w kolanach i z nudów zaczęłam stukać czubkami butów. Prawy w lewy, lewy w prawy i jeszcze raz. Uśmiechnęłam się na swoje głupie i dziecinne zachowanie.
-Jedziemy?
Odwróciłam głowę w stronę przyjaciółki. Ramieniem opierała się o framugę drzwi z jedną nogą przyciągniętą do klatki piersiowej wiązała swojego czerwonego trampka.
-Tak, jasne.
Podniosłam się i otrzepałam spodenki z pyłu. Ruszyłam za dziewczyną w stronę jednego z samochodów, zaparkowanych na podjeździe. Otworzyła drzwi białego Nisana Micra, zasiadła za kierownicą i uśmiechnęła się szeroko w moim kierunku. Szybko zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pasy.
-Więc...gdzie jedziemy?


Od godziny siedziałam na wygodnym, czerwonym fotelu w przytulnym pomieszczeniu. Przez słomkę sączyłam zimną lemoniadę. Od dłuższej chwili nie słuchałam rozmów dobiegających zza moich pleców. Pani Gilbert - jedna z najmilszych osób jakie dane było mi spotkać, dokonywała ostatnich poprawek sukni ślubnej. Asystowała jej wysoka i szczupła rudowłosa, która zdecydowanie nie była tak miła jak jej pracodawczyni. W duchu dziękowałam, że w pomieszczeniu jest radio, które w minimalnym stopniu zagłusza jej skrzekliwy głos. Obydwie co chwilę podchodziły do Gemmy i wpinały pinezki w przeróżne miejsca na jej sukience, mierzyły ją dokładnie lub wpisywały coś w małym notesiku. Głośno uzgadniały między sobą różne szczegóły dotyczące kreacji, a ja już dawno straciłam wątek w ich rozmowie.
-Lia! Odbierz mój telefon, proszę.
Dopiero teraz usłyszałam melodyjkę dobiegającą z fotela po mojej prawej stronie. Szybko sięgnęłam po torebkę i wygrzebałam wibrujące urządzenie. Na ekranie wyświetlała się wielka twarz Lou, a jego mina sprawiła że cicho zachichotałam. Z uśmiechem  podałam jej telefon. Odeszłam kawałek dalej, żeby nie przeszkadzać im w rozmowie. Dopiero donośne "CHOLERA", kazało mi się odwrócić.
-Coś się stało? - zapytałam, robiąc kilka kroków w jej stronę.
-Dzwonił Lou.
-Tak, wiem.
-Musimy dzisiaj ustalić ostateczne menu na ślub. Zaraz, tu będą. - wymamrotała i gestem ręki przywołała kobiety do siebie.
Chciałam zapytać z kim przyjedzie jej narzeczony, ale zostałam "delikatnie" odepchnięta, przez ramię rudowłosej. Zmierzyłam ją chłodnym wzrokiem i spokojnie usiadłam na wcześniej zajmowanym miejscu. Chwyciłam jakiś magazyn i leniwie przekładałam strony, kiedy usłyszałam męskie głosy. Doskonale znałam jeden z nich i sprawił on że mój żołądek zacisnął się w supeł.
W progu stał Lou i Harry. Oboje mieli wielkie uśmiechy na twarzy.
Odwróciłam się w stronę Gemmy, ale jej nie było. Zniknęła za zasłoną małej przymierzalni. Wzruszyłam ramionami i najszybciej jak się dało, weszłam za nią.
-Co Harry tu robi? - mruknęłam zdenerwowana. Gemma właśnie zakładała swoją koszulkę.
-Ja i Lou musimy jechać do restauracji, a ktoś przecież musi cię odwieść. Myślałam, że się lubicie.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć ale ostatecznie zrezygnowałam. Lepiej żeby nie wiedziała o sytuacji między mną, a jej bratem.
-Lubimy się. Po prostu niepotrzebnie go fatygowaliście. Dałabym sobie radę.
-Harry sam się zaoferował.
No tak. Nie zmarnuje żadnej okazji żeby mi podokuczać. Typowe.
-Skoro tak - wzruszyłam ramionami i wyszłam za brunetką.
Mężczyźni siedzieli na kanapie, a miejsce pomiędzy nimi zajmowała ruda dziewczyna. Uśmiechała się cicho. Kędzierzawy mówił, delikatnie pochylając się w jej stronę i czasami muskając jej policzek ustami. Prychnęłam cicho, a on natychmiast wstał z kanapy spojrzał na mnie.
-Ja...my nie - plątał mu się język.
Bez emocji zeskanowałam jego twarz i odwróciłam się w stronę narzeczeństwa. W głowie układałam jakiś plan, jak wyplątać się z tej sytuacji. Nie chciałam wracać z nim w jednym aucie, zwłaszcza teraz kiedy przekonałam się w stu procentach, że nie zmienił się ani trochę.

***

Ten rozdział jest nudny, ale trzeba przebrnąć przez nudne rzeczy, żeby móc jakoś przejść do tych ciekawszych, prawda? W następnym będzie znacznie więcej Stylesa i myślę że powoli wszystko zacznie się rozkręcać (opowiadanie nie będzie długie, około 15-16 rozdziałów)
Rozdział sprawdziła @DreamsToBottom (kocham cię ;_;)
Pozderki! :3

+ Jeżeli ktoś chce być informowany, niech napisze w komentarzu (lub w zakładce "informowani" swój nick z tt, aska lub cokolwiek xD


3 komentarze:

  1. Lou i Gemma? Mrr :D Czekam na następny xx @hellomylarreh

    OdpowiedzUsuń
  2. Lou i Gemmik? AW
    Przykro mi, że to nie ja sprawdziłam twojego rozdziału, chociaż mnie prosiłaś, ale jakoś całkowicie wypadło mi to z głowy, serio. Wybacz, jestem beznadziejna.
    Co do rozdziału to jak zwykle jest G-E-N-I-A-L-N-Y, chociaż trochę krótki. Mam nadzieję, że szybciutko wstawisz te 15 rozdziałów, a potem weźmiesz się za kolejne arcydzieło :3
    nie mogę się doczekać, aż Lia zacznie rozmawiać z Harrym (lub chociaż mu dogryzać)
    poza tym, jąkający się Harry jest uroczy
    uściski i buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Aw, Lou i Gemms <333333333 Będą śliczną parą młodą!
    A Harry jest okropny! Najpierw wielce zachowuje się tak uroczo dla Lii i jest dla niej super miły, a za chwilę już kręci z jakąś inną randomową dziewczyną. Harry, ty paskudo!
    Mam nadzieję, że reszta rozdziałów pojawi się równie szybko, co ten :)
    Loffki!

    OdpowiedzUsuń