piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 4


 Słońce świeciło dzisiaj wyjątkowo mocno, więc wszędzie panował wielki skwar. Ludzie próbowali ochłodzić się na wszystkie możliwe sposoby. Moi przyjaciele nie byli wyjątkiem, ponieważ od rana wszyscy pluskali się w wielkim basenie na tyłach naszego domku letniskowego.
- Lia! Przebierz się i wskakuj do nas! - wesoły pisk Gemmy zabrzmiał po raz kolejny w przeciągu dziesięciu minut. - Woda jest taka cieplutka!
- Dziękuję, nie skorzystam. - mruknęłam w odpowiedzi i wróciłam do czytanego wcześniej artykułu.
Od godziny leżałam na leżaku pod wielkim, kolorowym parasolem i czytałam magazyn o modzie, katując swoje oczy tymi wszystkimi chudymi modelkami. Inni przez cały ten czas kąpali się w wielkim basenie. Tak bardzo chciałam do nich dołączyć, ale nie mogłam. Nie z moim paskudnym, tłustym ciałem. Automatycznie sięgnęłam po ręcznik i przykryłam się nim. Poczułam się goła. Pomimo spodenek i koszulki, czułam, że widać za dużo mojego ciała. Nienawidzę lata i wiosny, bo jest za gorąco na swetry i długie spodnie, a tylko w tym było mi komfortowo. Może powinnam przeprowadzić się na Syberię.
Wzdrygnęłam się kiedy na moją łydkę spadła duża, zimna kropla. Podniosłam wzrok znad magazynu i napotkałam szczerzącego się do mnie Harrego, który siedział na skraju mojego leżaka i wycierał swoją gołą klatę z kropelek wody.
- Dlaczego nie chcesz się kąpać?
-Bo woda jest zimna. - zauważyłam, podnosząc brwi do góry.
- Nieprawda. - mruknął, kładąc swoją mokrą i zimną dłoń na moim rozgrzanym kolanie, na co pisnęłam. - Jest ciepła.
- No właśnie widzę! - sarknęłam i wskazałam brodą na jego wielką rękę. - Bierz te łapska, kolego.
Oparł swoje plecy o moje nogi i spojrzał na okładkę magazynu, marszcząc brwi.
- Piękna jest, prawda? - zauważyłam z lekkim uśmiechem i przyjrzałam się szczupłej kobiecie na okładce. Harry spojrzał na mnie z niezadowoloną miną.
- Wygląda jak wieszak.
Odwróciłam twarz na bok i oparłam brodę o moje ramię. Postanowiłam przemilczeć jego uwagę, bo i tak wiem, że to kłamswo.
- Chodź do wody. - mruknął, tyrpiąc moje nogi swoimi plecami. - No chodź. Od tego słońca jesteś strasznie gorąca.
- Dzięki, Styles, ale to akurat nie zależy od upałów. - uśmiechnęłam się zadowolona, co od razu odwzajemnił. Brakowało mi naszych głupich rozmów, cieszę się, że jest dobrze.
- Zrobiłaś się strasznie wygadana, chyba muszę coś z tym zrobić. - zauważył, kręcąc głową.
Usiadłam, przez co nasze twarze były bliżej siebie i położyłam dłoń na jego ramieniu.
- A co takiego zamierzasz zrobić? - zaciekawiona uniosłam brwi do góry.
- Och, no nie wiem. Może by tak...
Sekundę później stał na krawędzi basenu, oplatając mnie ramionami w talii. Wymachiwałam kończynami i piszczałam na znak protestu. Nic to jednak nie dało, bo chwile później poczułam na całej swojej skórze chłód wody. Przez to że krzyczałam, woda niemal natychmiast zapełniła moje gardło. Ksztusząc się, kopnęłam Stylesa i mam nadzieję, że zrobiłam to naprawdę mocno. Gdy już mnie puścił, natychmiast wypynęłam na powierzchnię, kaszląc i łapczywie biorąc oddech. Przede mną pojawiła się roześmiana twarz chłopaka, którego bez zwlekania zaczęłam okładać.
- Czyś ty zwariował już do reszty! - krzyczałam, wymachując dłońmi i chlapiąc wszystkich dookoła.
Moje nadgarstki szybko jednak znalazły się w uścisku ogromnych dłoni. Uderzyłam w umięśnioną klatkę piersiową, kiedy ręce bruneta przyciągnęły mnie do siebie.
- A co? -mruknął do mojego ucha. - Martwisz się, że już nie jesteś taka gorąca? Spokojnie, dalej jest dobrze.
Nasze usta dzieliły milimetry i jeśli mam być szczera, całkowicie wbrew sobie przygotowałam się na pocałunek. Gdzies tak w głębi serca tęskniłam za tym co było i miewałam chwile, kiedy chciałam żeby to wróciło. Przy Harrym nie czułam się brzydka i nieatrakcyjna. Zawsze, gdy patrzył na mnie, a nie na inne dziewczyny, moje serce się radowało i to było niesamowicie miłe uczucie. Moje policzki zarumieniły się, a oczy automatycznie zamknęły i kiedy już miałam poczuć ponownie smak jego ust, usłyszałam głośny pisk. Jak oparzona odskoczyłam od chłopaka i spojrzałam w stronę hałasu.
Przed basenem stała niska blondynka, w tej chwili tuląca do siebie Gemmę oraz Zayn, który patrzył na nas z wielkim uśmiechem. Zdziwiło mnie to, ponieważ ostatni raz kiedy go widziałam, wyśmiewał mnie przed całą szkołą razem z Harrym. To on ustalał z zielonookim plan zniszczenia mnie, co z resztą doskonale mu wyszło.
- Siema, stary! - Styles zdązył już wyjść z basenu i witał się właśnie ze swoim przyjacielem, poprzez mocny uścisk. Jak uroczo. - Dawno się nie widzieliśmy.
Z westchnieniem wygrzebałam się z basenu i podeszłam do Gemmy stojącej z uroczą blondynką, omijając przy tym wyciągniętą rękę Harrego. Nie miałam ochoty rozmawiać z nim, kiedy obok nas jest Malik. To zawsze kończyło się moimi łzami.
- My się chyba nie znamy. - zauważyłam z szerokim uśmiechem i wyciągnęłam dłoń w stronę nieznajomej. - Jestem Lia, przyjaciółka Gemmy.
- Ciesze się, że w końcu mogę cię poznać. - dziewczyna zignorowała moją dłoń i przyciągnęła mnie do mocnego uścisku. Ładnie pachniała. - Jestem Perrie, narzeczona Zayna. Dlaczego jesteś cała mokra?
Ubrania kleiły się do mnie, a z włosów ciekła woda. Spojrzałam na Perrie, która teraz rózwnież miała mokre ślady w miejscach, gdzie nasze ciała się zetknęły.
- Harry wrzucił mnie do basenu.
Równocześnie spojrzałyśmy w kieunku chłopaka, który teraz razem z Malikiem szturchał ramieniem Louisa, śmiejąc się przy tym głośno.
- To wiele wyjaśnia, oni nie myślą zanim coś zrobią.
- Oni w ogóle nie myślą. - wtrąciła Gemma, wywracając oczami i objęła ramieniem Louisa, kiedy podszedł do nas razem z chłopakami. - Chodźcie do środka, przygotujemy coś na obiad.
- Może zrobimy grilla? Jest taka ładna pogoda. - zaproponował Louis.
- Grill brzmi dobrze. - powiedział zadowolony Harry, stając za mną i obejmując moją talię ramionami. Zesztywniałam na ten gest, zwłaszcza, że Zayn uśmiechnął się do nas. Cholera, nie.
- Pójdę się przebrać. - szybko wyswobodziłam się z objęć i potruchtałam do swojego pokoju, ocierając łzę.
Z szafy wyciągnęłam sukienkę w kwiaty do kolan oraz czarny sweterek i zgarniając suchą bieliznę, poczłapałam do łazienki. Ściągnęłam przemoczone ubrania i powiesiłam je na nie działającym grzejniczku. Przyglądnęłam się swojemu lustrzanemu odbiciu. Byłam przemoczona i miałam zaczerwienione oczy oraz policzki od ciągłego pocierania. Z westchnieniem sięgnęłam po szczotkę do włosów i suszarkę. Zdecydowałam, że podsuszę włosy i upnę je w kucyk. Ubrałam suche rzeczy i wyszłam z łazienki, a następnie z pokoju.
Zajrzałam zza rogu do kuchni. Na blacie, tyłem do mnie siedział Zayn, a obok niego stał Harry z założonymi rękami. Szybko schowałam się za ścianą i wytężyłam słuch. Wiem, że nieładnie jest podsłuchiwać, ale ten jeden, jedyny raz chyba nic się nie stanie, prawda?
- Więc...- dobiegł mnie głos Harrego pełen obaw - co o tym sądzisz?

O czym? - przeszło mi przez myśl.
- Myslę, że to świetny plan. - kiedy z ust Zayna padły te słowa, moje serce zamarło. - To będzie ciężkie, ale nie ma rzeczy niemożliwych, prawda, Styles?
Nie spodobało mi się to. Bardzo.
- W moim słowniku nie ma.
- Jak za dawnych czasów.
Z tymi słowami zniknęły jakiekolwiek wątpliwości co do zmiany Harrego. Już zawsze będzie nieczułym dupkiem, a ja już zawsze muszę trzymać się od niego z daleka. Był dla mnie nikim.Tylko dlaczego czułam, że moje serce właśnie pękło na milion kawałków i rozsypało się pod stopami tego drania?

Tum dum dum ;_;

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 3

- Więc...- Harry wziął głęboki oddech. - Na co masz ochotę?
Był widocznie zirytowany ciszą panującą w samochodzie, bo jego głos był ostry i zimny. Byłam zamyślona, więc jego nagłe słowa sprawiły, że podskoczyłam na swoim siedzeniu.
Często odpływałam i dużo osób zwracało mi na to uwagę. Nawet mój brat czy Gemma, powtarzali ciągle, że jestem w swoim własnym świecie i ciężko jest mnie z niego wyrwać. A teraz gdy siedziałam sam na sam z moim największym koszmarem, w kompletnej ciszy i spokoju, pogrążenie się we własnych myślach było niezwykle proste i wręcz nieuniknione.
- Na pewno nie na twoje towarzystwo. -warknęłam stanowczo. - Zawieź mnie do domu.
Chłopak chciał coś powiedzieć, ale szybko mu przerwałam. - Teraz.
- Nie zachowuj się jak dziecko i porozmawiaj ze mną - westchnął i chwycił moją dłoń - Zależy mi na tobie.
- Właśnie widziałam, jak ci zależy - spojrzałam na nasze splecione palce i mocno szarpnęłam swoją ręką, na co się skrzywił - Nie dotykaj mnie.
- Jesteś zazdrosna?
Spojrzałam na niego jak na obłąkanego. Wielki uśmiech okalany dołeczkami i równie wielkie iskrzące się radośnie oczy. On tak na serio?
- O ciebie? Chyba nie mam takiego prawa. - mruknęłam, opierając głowę o chłodną szybę - Nic nas nie łączy.
- Chciałbym to zmienić.
- Och, ja natomiast czuje się z tym znakomicie. Nie potrzebuję teraz ciebie komplikującego mi życie - spojrzałam twardo w jego oczy. - Po raz kolejny.
Harry zjechał na pobocze. Staliśmy przy jednej z szos na totalnym odludziu. W samym środku lasu, prawdopodobnie rzadko ktoś tędy przejeżdżał.
- Nie chcę nic komplikować. Chcę żeby wszystko było tak jak dawniej. Jak w tamte wakacje.
- Po to żeby znowu potraktować mnie tak jak dawniej?
Wyraźnie zaakcentowałam ostatnie słowa, robiąc palcami cudzysłów. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie. I bardzo dobrze. Nie bawi mnie czyjś ból, ale on sobie zasłużył.
- Byłem młody i głupi, a teraz chcę to naprawić, więc dlaczego, do cholery, nie możesz mi tego ułatwić?!
Jego podniesiony głos zdenerwował mnie jeszcze bardziej. Nie ma prawa na mnie krzyczeć. Zwłaszcza jeżeli chce poprawić swoją sytuację, która nie ukrywajmy, jest teraz beznadziejna.
- Bo nie chcę. Nie mam ochoty po raz kolejny mieszać się w związek. Nigdy nie wierzyłam w miłość, dzięki tobie zaczynało się to zmieniać, ale ostatecznie udowodniłeś, że miałam rację.
- Nie mów tak.
Loki opadły na jego czoło, kiedy energicznie pokręcił głową.
- Kiedy to prawda. Po tych wszystkich latach, mogę śmiało stwierdzić, że to co było między nami, to tylko szczeniacki układ, który źle odebrałam.
- To nie jest układ, nigdy nie był. Kocham cię.
- Nieprawda, chciałeś się tylko zabawić. Nic więcej.
- Nie możesz tak po prostu mówić, że nie wierzysz w moją miłość. Nie teraz, kiedy widzisz jak mocno się staram.
Dłonie, które dotychczas swobodnie spoczywały na jego kolanach, zwinęły się w pięści.
-Cóż, wtedy też wydawało mi się że się starasz i ci zależy, a spójrz jak to się skończyło. Upokorzyłeś mnie.
Gorycz w moim głosie sprawiła, że Harry spuścił głowę i wpatrywał się teraz w swoje złączone ręce.
-Tego dnia - wziął głęboki oddech - ja zrozumiałem, co zrobiłem, kiedy tylko uciekłaś. Chciałem cię przeprosić już następnego dnia, ale nie przyszłaś do szkoły. Kiedy poszedłem do twojego domu, nie było cię tam - jego głos lekko zadrżał, jakby wspomnienia z tamtego dnia go bolały. - Twoja mama powiedziała, że wyjechałaś i wiesz wtedy ja...
Jego głos się załamał. Gdybym nie poznała się na jego znakomitej grze aktorskiej, prawdopodobnie uwierzyłabym w prawdziwość jego słów. Znałam go zbyt dobrze i wiem, że wcale nie jest mu przykro.
- Daruj sobie. To nic nie zmieni. Możemy już jechać?
Nie chciałam ciągnąć tej rozmowy, dlatego odwróciłam się twarzą do okna. Po chwili usłyszałam dźwięk odpalanego samochodu. Sięgnęłam ręką w stronę radia i wyszukałam odpowiednią stację. Nie chciałam jechać w kompletnej ciszy, a na dalszą rozmowę tym bardziej nie miałam ochoty, więc muzyka wydawała się być miłą alternatywą. 
Po paru minutach zatrzymaliśmy się pod niewielką knajpką. Szybko wygramoliłam się z pasów i weszłam za kędzierzawym do przytulnego lokalu. W powietrzu unosił się typowy zapach jedzenia. Większość stolików była wolna, więc mieliśmy spory wybór. Padło na ten w samym rogu poniszczenia, przy dużym obrazie. Na blacie stała zapalona świeczka i dwie karty dań. Przejrzałam ją dokładnie, decydując się na sałatkę i wodę niegazowaną. Mało kalorii.
- Mogę przyjąć wasze zamówienie?
Po mojej prawej stronie stanęła starsza pani z notesikiem i ołówkiem w ręku. Spojrzałam na zielonookiego, po tym jak skinął głową w moją stronę, odwróciłam twarz do kelnerki.
-Poproszę sałatkę i wodę mineralną niegazowaną, bez lodu.
Odłożyłam kartę na bok i spojrzałam przed siebie. Styles patrzył na mnie z uniesioną jedną brwią, ale po chwili odwrócił się do kobiety.
- Dla mnie frytki i Fanta.
- Zaraz przyniosę napoje, a jedzenie powinno pojawić się za kilkanaście minut.
Kiedy odeszła, oparłam łokieć na stoliku, kładąc podbródek na dłoni. 
Pomimo wielu starań,  nie mogłam wyrzucić z głowy słów Harrego i zaczęłam nad nimi rozmyślać. Może faktycznie powinnam zmienić nastawienie. Skrzywdził mnie jak nikt inny, ale to było lata temu. Był młody i głupi, pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy jakie mogą być konsekwencje jego czynów. Teraz był dorosłym mężczyzną, do którego to wszystko zaczęło docierać i złapały go wyrzuty sumienia.
- Wybaczam ci. - odezwałam się cicho i niepewnie spojrzałam w jego stronę.
Musiałam wyrwać go z zamyśleń, ponieważ spojrzał na mnie zamglonym, nieobecnym wzrokiem. Zmarszczył brwi i powiedział:
- Co? 
- Wybaczam ci. - powtórzyłam już pewnie i utkwiłam w nim wzrok. - Nie ma sensu dłużej chować urazy. 
- Mówisz poważnie?
Ekscytacja i szczęście w jego głosie, wywołało u mnie śmiech. Przytaknęłam powoli, ale widząc jak delikatnie pochyla się w moją stronę, szybko dodałam:
- Nie licz na nic więcej, prócz "znajomi".
Chłopak przytaknął głową i bardzo cicho dodał:
- Na razie.
Zaśmiałam się na jego słowa i pokręciłam głową. Harry spojrzał na mnie widocznie zadowolony, chwile później do naszego stolika podeszła kelnerka. Położyła przed nami napoje, potrawy i koszyczek ze sztućcami. Sięgnęłam po swój widelec i nabiłam jednego pomidorka koktajlowego. Westchnęłam ze smakiem, rzucając okiem w stronę Stylesa.
- Gapisz się. - mruknęłam speszona, bo chłopak przyglądał mi się z niezadowoleniem.
- Nie mogę uwierzyć, że jesz te zielska. - zmarszczył brwi. - Poza tym, nie jadłaś śniadania, a jest już piętnasta. Powinnaś zjeść coś bardziej sycącego.
Zamarłam. Nie podoba mi się to, że zauważył. Nie chciała, żeby zaczął coś podejrzewać, więc wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Mamy lato. Od tych upałów nie mam ochoty jeść.
- No tak. - pokiwał powoli głową. - Okej.
Wymówki miałam opanowane do perfekcji, więc to oczywiste, że mi uwierzył.W głowie przybiłam sobie piątkę i wróciłam do jedzenia sałatki.

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 2

Poranne słońce wdarło się do pokoju przez kremowe zasłony. Zamrugałam kilkakrotnie i czekałam aż wzrok mi się wyostrzy. Leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej, delikatnie i powoli wyciągając ręce na bok. Rozkoszowałam się przyjemnym uczuciem rozciąganych mięśni. Kilka razy pokręciłam głową, żeby rozluźnić szyję. Odgarnęłam kołdrę i opuściłam stopy na panele. Zimne. Na palcach przebiegłam do łazienki, cicho chichocząc.
Wczorajsza wymiana zdań z Harrym wprawiła mnie w dobry nastrój. Musiałam mu pokazać, że nie dam się nabrać po raz kolejny. Pewnie miał nadzieję na dwutygodniową rozrywkę. Chciał zrobić mi nadzieję i stopniowo budować moją pewność siebie, żeby móc zniszczyć mnie jednym słowem. Błąd, Harry. Jeden do zera! Zwycięsko uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Szybkim ruchem zdjęłam z siebie za dużą koszulkę oraz majtki i wskoczyłam pod prysznic. Chłodne krople wody rozpryskiwały się na moim ciele.
Nałożyłam na dłoń dużą ilość truskawkowego żelu i namydliłam nim moje ciało. Resztki piany spływały do odpływu, kiedy wmasowywałam czekoladowy szampon w skórę głowy. Uwielbiałam zapach truskawek i czekolady.
Kiedy moje włosy były już wypłukane, sięgnęłam po wielki, biały, puchowy ręcznik i owinęłam się nim. Wierzchem dłoni wytarłam duże lustro z pary. Wzięłam mniejszy ręcznik wiszący na wieszaczku i pochylając się, zaczęłam wycierać włosy. Gdy upewniłam się, że nie będzie z nich kapać, wyprostowałam się. Po łazience rozniósł się specyficzny odgłos, długie i ciężkie od wody włosy uderzyły w moje plecy.
Z torby, którą przyniosłam tutaj wczoraj wieczorem wyciągnęłam świeżą bieliznę. Ubrałam czarny, koronkowy zestaw. Owinęłam się satynowym szlafrokiem i wyszłam z łazienki, chwytając po drodze odżywkę do włosów. Delikatnie wmasowywałam ją w końcówki, dopóki nie usłyszałam głośnego gwizdnięcia. Serce o mało co nie wyskoczyło z mojej piersi. Mój wzrok napotkał rozbawioną blondynkę, siedzącą po turecku na środku pościelonego już łóżka.
-Jezu, Gemms! Chyba mam zawał - mruknęłam, przykładając dłoń do lewej piersi.
-Przepraszam - uśmiechnęła się szeroko.
-Wcale nie wyglądasz jakby było ci przykro.
-Bo nie jest - stwierdziła, wzruszając ramionami.
Pokręciłam głową z rozbawieniem i tanecznym krokiem ruszyłam w stronę nierozpakowanej jeszcze walizki.
Podniosłam granatową klapę i stukając palcem wskazującym o brodę, przyjrzałam się ubraniom poskładanym w kostkę.
-Ubierz coś wygodnego i cienkiego.
Oderwałam wzrok od walizki i spojrzałam na przyjaciółkę, marszcząc brwi.
-Dlaczego?
-Bo ma być dzisiaj ciepło, a zabieram cię na zakupy i do fryzjera - stwierdziła, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Po co? Nie lubię chodzić po sklepach.
-Ale ja lubię. Poza tym mam dzisiaj ostateczne przymiarki sukni.
Wstała z łóżka i podeszła do drzwi. Odwróciła się do mnie gdy jej ręka spoczęła na klamce.
-Za dziesięć minut śniadanie. Ubieraj się i chodź.
Nie czekając na moją odpowiedź, opuściła pokój. Z westchnieniem rezygnacji wróciłam do przeglądania walizki. Wygrzebałam granatowe spodenki do połowy ud, do tego czarną bokserkę i niebieskie skarpetki. Z ubraniami przewieszonymi przez ramię wróciłam do łazienki, gdzie wysuszyłam włosy i założyłam ciuchy. Sięgnęłam ręką po szczotkę do włosów, ściągnęłam z nadgarstka czarną gumkę i związałam włosy w wysokiego kucyka. Na rzęsy nałożyłam odżywkę, a usta posmarowałam wazeliną o zapachu malin.
Wychodząc z łazienki zgarnęłam kilkanaście bransoletki z muliny i koralików. Zakładałam je podchodząc do łózka i wyciągając z pod niego czarne trampki za kostkę. Dokładnie zawiązałam sznurówki i wcisnęłam je do środka.
Cicho zbiegłam na dół i udałam się w stronę kuchni. Co wakacje spędzaliśmy tutaj trzy tygodnie. Moja rodzina i rodzina Stylesów. Cieszyłam się, że Gemms chciała zorganizować ślub i wesele właśnie w Southend. Dom był ogromny, a niedaleko znajdował się hotel, więc to idealne miejsce na takie imprezy.
Ściany w korytarzu były pokryte licznymi zdjęciami z naszego dzieciństwa. Harry zawsze w wakacje był dla mnie miły, żeby rodzice nie dowiedzieli się jaka jest prawda, a ja zwyczajnie na to przystawałam. Teraz wiem, że to był błąd. Przy rodzinie byliśmy najlepszymi kumplami, a w szkole byłam dla niego nikim. Myślałam, po tamtym wyjeździe wszystko się zmieni. Cóż, to mój kolejny błąd. Dupek pozostanie dupkiem na zawsze.
W kuchni przy stole siedział Louis - narzeczony Gemmy, którego wczoraj miałam okazję poznać, państwo Styles oraz Harry. Moi rodzice mieli dojechać dopiero za tydzień, a Charlie pewnie dojedzie dopiero w dniu kolacji przedślubnej. Zawsze był zagoniony, więc nie było nawet mowy o dwutygodniowym urlopie.
-Dzień dobry-powiedziałam radosnym głosem, ignorując natarczywy wzrok kędzierzawego.
-Witaj, Słoneczko! Siadaj, tosty zaraz będą gotowe.
Anne jak zawsze przygarnęła mnie do siebie w ciepłym uścisku. Delikatnie pogładziła mój policzek swoją dłonią i z uśmiechem podeszła do tostera. Sięgnęłam po zielony kubek w czarno-czerwone kropki i razem z nim skierowałam się do ekspresu, pełnego gorącej kawy. Zajęłam miejsce przy stole, jednocześnie pijąc ciemnobrązowy napój. Był taki jak lubię, gorący i gorzki.
-Więc jaki mamy plan? - spojrzałam na moją przyjaciółkę, starając się zamaskować zdenerwowanie. Denerwowałam się, ponieważ Harry nie spuścił ze mnie wzroku, od kiedy przekroczyłam próg kuchni. To bardzo denerwuje i wprowadza mnie w zakłopotanie.
-Na jedenastą mamy krawcową, więc musimy się pośpieszyć.
Automatycznie spojrzałam na zegarek wiszący nad wejściem. Wskazywał dziesiątą, więc faktycznie nie miałyśmy za dużo czasu.
-A później pójdziemy na zakupy i coś zjeść. Okej?
Pokiwałam głową na tak i upiłam trochę kawy. Chwilę później Anne postawiła na środek stołu wielki talerz grzanek, dżem i jakiś inne smarowidła do chleba. Usilnie starałam się zignorować natarczywe ssanie w żołądku i głośno przełknęłam ślinę. Przystawiłam kubek z kawą do buzi, dzięki czemu nie czułam już zapachu jedzenia, tylko gorzką kawę. Wszyscy zajęci byli jedzeniem, więc nikt nie zauważył mojego dziwnego zachowania. Wystarczy już, że mój brat kontroluje moje jedzenie i zamartwia się moim zdrowiem. Inni nie musieli.
Dużym łykiem opróżniłam kubek do końca i puste naczynie włożyłam do zmywarki.
-Poczekam przy samochodzie-mruknęłam opuszczając pomieszczenie.
Na zewnątrz było ciepło, tak jak mówiła Gemma. Przysiadłam na schodach, prowadzących na drewniany ganek. Tu promienie słoneczne, nie mogły dosięgnąć, więc towarzyszyło mi przyjemne uczucie chłodu. Wyprostowałam nogi w kolanach i z nudów zaczęłam stukać czubkami butów. Prawy w lewy, lewy w prawy i jeszcze raz. Uśmiechnęłam się na swoje głupie i dziecinne zachowanie.
-Jedziemy?
Odwróciłam głowę w stronę przyjaciółki. Ramieniem opierała się o framugę drzwi z jedną nogą przyciągniętą do klatki piersiowej wiązała swojego czerwonego trampka.
-Tak, jasne.
Podniosłam się i otrzepałam spodenki z pyłu. Ruszyłam za dziewczyną w stronę jednego z samochodów, zaparkowanych na podjeździe. Otworzyła drzwi białego Nisana Micra, zasiadła za kierownicą i uśmiechnęła się szeroko w moim kierunku. Szybko zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pasy.
-Więc...gdzie jedziemy?


Od godziny siedziałam na wygodnym, czerwonym fotelu w przytulnym pomieszczeniu. Przez słomkę sączyłam zimną lemoniadę. Od dłuższej chwili nie słuchałam rozmów dobiegających zza moich pleców. Pani Gilbert - jedna z najmilszych osób jakie dane było mi spotkać, dokonywała ostatnich poprawek sukni ślubnej. Asystowała jej wysoka i szczupła rudowłosa, która zdecydowanie nie była tak miła jak jej pracodawczyni. W duchu dziękowałam, że w pomieszczeniu jest radio, które w minimalnym stopniu zagłusza jej skrzekliwy głos. Obydwie co chwilę podchodziły do Gemmy i wpinały pinezki w przeróżne miejsca na jej sukience, mierzyły ją dokładnie lub wpisywały coś w małym notesiku. Głośno uzgadniały między sobą różne szczegóły dotyczące kreacji, a ja już dawno straciłam wątek w ich rozmowie.
-Lia! Odbierz mój telefon, proszę.
Dopiero teraz usłyszałam melodyjkę dobiegającą z fotela po mojej prawej stronie. Szybko sięgnęłam po torebkę i wygrzebałam wibrujące urządzenie. Na ekranie wyświetlała się wielka twarz Lou, a jego mina sprawiła że cicho zachichotałam. Z uśmiechem  podałam jej telefon. Odeszłam kawałek dalej, żeby nie przeszkadzać im w rozmowie. Dopiero donośne "CHOLERA", kazało mi się odwrócić.
-Coś się stało? - zapytałam, robiąc kilka kroków w jej stronę.
-Dzwonił Lou.
-Tak, wiem.
-Musimy dzisiaj ustalić ostateczne menu na ślub. Zaraz, tu będą. - wymamrotała i gestem ręki przywołała kobiety do siebie.
Chciałam zapytać z kim przyjedzie jej narzeczony, ale zostałam "delikatnie" odepchnięta, przez ramię rudowłosej. Zmierzyłam ją chłodnym wzrokiem i spokojnie usiadłam na wcześniej zajmowanym miejscu. Chwyciłam jakiś magazyn i leniwie przekładałam strony, kiedy usłyszałam męskie głosy. Doskonale znałam jeden z nich i sprawił on że mój żołądek zacisnął się w supeł.
W progu stał Lou i Harry. Oboje mieli wielkie uśmiechy na twarzy.
Odwróciłam się w stronę Gemmy, ale jej nie było. Zniknęła za zasłoną małej przymierzalni. Wzruszyłam ramionami i najszybciej jak się dało, weszłam za nią.
-Co Harry tu robi? - mruknęłam zdenerwowana. Gemma właśnie zakładała swoją koszulkę.
-Ja i Lou musimy jechać do restauracji, a ktoś przecież musi cię odwieść. Myślałam, że się lubicie.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć ale ostatecznie zrezygnowałam. Lepiej żeby nie wiedziała o sytuacji między mną, a jej bratem.
-Lubimy się. Po prostu niepotrzebnie go fatygowaliście. Dałabym sobie radę.
-Harry sam się zaoferował.
No tak. Nie zmarnuje żadnej okazji żeby mi podokuczać. Typowe.
-Skoro tak - wzruszyłam ramionami i wyszłam za brunetką.
Mężczyźni siedzieli na kanapie, a miejsce pomiędzy nimi zajmowała ruda dziewczyna. Uśmiechała się cicho. Kędzierzawy mówił, delikatnie pochylając się w jej stronę i czasami muskając jej policzek ustami. Prychnęłam cicho, a on natychmiast wstał z kanapy spojrzał na mnie.
-Ja...my nie - plątał mu się język.
Bez emocji zeskanowałam jego twarz i odwróciłam się w stronę narzeczeństwa. W głowie układałam jakiś plan, jak wyplątać się z tej sytuacji. Nie chciałam wracać z nim w jednym aucie, zwłaszcza teraz kiedy przekonałam się w stu procentach, że nie zmienił się ani trochę.

***

Ten rozdział jest nudny, ale trzeba przebrnąć przez nudne rzeczy, żeby móc jakoś przejść do tych ciekawszych, prawda? W następnym będzie znacznie więcej Stylesa i myślę że powoli wszystko zacznie się rozkręcać (opowiadanie nie będzie długie, około 15-16 rozdziałów)
Rozdział sprawdziła @DreamsToBottom (kocham cię ;_;)
Pozderki! :3

+ Jeżeli ktoś chce być informowany, niech napisze w komentarzu (lub w zakładce "informowani" swój nick z tt, aska lub cokolwiek xD