Myślę, że każdy wie, że kursywa to wspomnienia :)
Z góry przepraszam, jeżeli ten rozdział jest bezsensowny i was zawiódł.
Pokój oświetlony był jedynie światłem dobiegającym z łazienki, otwartej na oścież. Siedziałem na łóżku i delikatnie gładziłem plecy dziewczyny, która od kilkunastu minut nie odezwała się do mnie ani słowem. Co gorsza, wcale nie wyglądała jakby chciała mi cokolwiek tłumaczyć, a ja pomału traciłem cierpliwość. Kompletnie nie wiedziałem co powinienem zrobić, nie chciałem na nią naciskać, ale byłem zdesperowany, żeby poznać prawdę i powód jej destrukcyjnego zachowania. Kiedy w mojej głowie, po raz kolejny pojawił się obraz jej kruchego ciała pochylonego nad muszlą klozetową, poczułem jak mój żołądek wywija fikołka, a oczy zachodzą łzami. Mocniej przycisnąłem dziewczynę do swojej klatki piersiowej i wtuliłem twarz w jej włosy. Zaciągnąłem się jej zapachem.
Po kolejnej minucie ciszy, która do niczego nie prowadziła, a tylko działała mi na nerwy, delikatnie potarłem kciukiem jej nagie ramie i wyszeptałem:
- Proszę, powiedz mi co się dzieje.
- Nie chce. - oderwała się od mojego ciała, ale ja przyciągnąłem ją ponownie. - Harry, proszę idź już.
- Nie. Nie dopóki mi tego nie wyjaśnisz! - Wyrwała się z mojego uścisku i zrobiła krok w tył. Teraz, kiedy ona stała, a ja siedziałem na łóżku, moje oczy znajdowały się dokładnie na wysokości jej blizn. Długie, różowe kreski na biodrach, podbrzuszu i udach, sprawiły że zrobiło mi się słabo. Wyciągnąłem drżącą dłoń i opuszkiem kciuka, przejechałem po wypukłej bliźnie. Lia wzdrygnęła się i szybko odtrąciła moją rękę.
- Opowiedz mi. - wychrypiałem i spojrzałem w jej oczy. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. - Proszę.
- Co właściwie chcesz żebym powiedziała?
- Kiedy zaczęłaś? Dlaczego? - zgarnąłem włosy do tyłu, ciągnąc za ich końce. Ciągle miałem nadzieję, że może powie mi, że to wszystko to tylko żart. Że blizny są tylko końcowym efektem make - upu, a sytuacja w łazience była tylko nieporozumieniem. Naiwniak.
- Myślę, że lepiej dla ciebie, żebyś nie wiedział. - skrzyżowała nogi, opierając swój ciężar ciała na lewej. Ręce położyła na biodrach i spuściła głowę.
- Chce wiedzieć. Teraz. - traciłem cierpliwość, więc mój głos był dużo bardziej agresywny, niż bym chciał, a to bardzo nie spodobało się dziewczynie. Kiedy podniosła głowę i spojrzała w moją stronę, jej oczy były zmrużone, a jej usta wykrzywiły się w delikatny uśmiech. teraz poczułem dezorientacje i wszystko mówiło mi, że to czego się dowiem, załamie mnie jeszcze bardziej.
LIA'S POV
Palcem wskazującym obrysowałam kontury wielkiego motyla, wytatuowanego na umięśnionym brzuchu Harrego. Chłopak ciągle składał delikatne pocałunki na moim czole, a ja za każdym razem cicho chichotałam. Jego duża dłoń, płasko spoczywała na dole moich pleców, delikatnie sunąc w dół. Zaśmiałem się cicho, kiedy uszczypnął mnie w prawy pośladek i szybko chwyciłam jego dłoń, nim zdążył zrobić to ponownie.
- Łapki wyżej, kolego. - wyszeptałam do jego ucha i delikatnie w nie dmuchnęłam, zanosząc się śmiechem, kiedy na jego szyi pojawiła się gęsia skórka. Zrobiłam tak jeszcze raz, a on z uśmiechem starał się przycisnąć swoje ucho do barku, żeby uniknąć mojego dokuczliwego zachowania.
- Tęskniłem za tobą. - przewrócił się szybko i zawisł nade mną. Prześcieradło zsunęło się delikatnie, ukazując moją nagą pierś. Podciągnęłam je szybko, żeby nie mógł mnie w nią pocałować, na co on jękną niezadowolony.
- Idę się wykąpać. - pstryknęłam go w nos i nim zdążył coś dodać, wygramoliłam się z łóżka. Szybko potruchtałam w stronę łazienki. Niem zamknęłam drzwi usłyszałam głośny gwizd, ze śmiechem wystawiłam w kierunku chłopaka, środkowy palec i zatrzasnęłam za sobą drzwi łazienki.
Mój wzrok zatrzymał się na leżącej obok ubikacji, szczoteczki. Oparłam się o zimne drzwi i uśmiechnęłam na wspomnienie wydarzeń sprzed paru godzin.
Wzięłam głęboki wdech, co było miłą odmianą, bo przez sytuację w łazience miałam drobne trudności z oddychaniem. Ręce mi się trzęsły, a nogi były jak z waty. W ustach miałam sucho, a na dodatek czułam jeszcze nieprzyjemny posmak wymiocin, który pomimo wielu lat takich praktyk, ciągle był nieprzyjemny.
Zacisnęłam dłonie, paznokcie delikatnie wbijały się w moje poranione biodra, ale nie zwracałam na to szczególnej uwagi. Można powiedzieć, że przyzwyczaiłam się do bólu, a nawet stał on się dla mnie przyjemny. Pierdolona masochistyczna krowa.
Po kilku wdechach i wydechach podniosłam głowę i moje spojrzenie spotkało się z przerażoną twarzą Harrego.
- To, to co widziałeś. - wzięłam głęboki wdech, nie wiedząc jakich słów użyć. - Ja robię tak od lat.
- Jak długo, dokładnie? - ciche pytanie chłopaka i jego przerażony wyraz twarzy, dodał mi dziwnej odwagi. To chore, ale właśnie zdałam sobie sprawę, że to doskonały sposób na zemstę. Powiedzieć mu całą prawdę i patrzeć jak zżerają go wyrzuty sumienia. Zasłużył sobie.
- Od kiedy stałam się celem twojego wybornego żartu. - uśmiechnęłam się kpiąco i z zadowoleniem patrzyłam jak blednie. - Od kiedy złamałeś mi serce i upokorzyłeś mnie przed całą szkołą. Od tego dnia głodziłam się, wymiotowałam i mordowałam na siłowni. Wszystko, żeby tylko ukarać samą siebie. Bo wiesz... - zawinęłam kosmyk włosów na palec wskazujący. - na początku myślałam, że to ja jestem temu winna. Gdybym była idealna, nie zrobiłbyś tego. Wtedy może, pokochałbyś mnie tak bardzo, jak ja pokochałam ciebie. Nie musiałbyś się wstydzić przed kolegami, że masz taką dziewczynę, bo gdybym była szczupła, byłabym piękna i idealna. - podniosłam wzrok na chłopaka. Jego twarz była blada, a spierzchnięte usta lekko uchyliły się z zamiarem przerwania mi. Nie, teraz ja mówię. - Ale nie byłam taka, jak powinnam być, więc musiałam to zmienić i to mnie zgubiło. Po kilkunastu miesiącach zrozumiałam, że robię źle i próbowałam, naprawdę próbowałam przestać. Tylko, że kiedy jadłam normalnie, lub chociaż pomyślałam, żeby to zrobi, przypominałam sobie twoją twarz wykrzywioną w pogardzie. Tak jak wtedy na parkingu, więc wyrzuty sumienia zmusiły mnie tego. - przejechałam palcem po bliźnie na podbrzuszu.
Poczułam jak duża dłoń Harrego, płasko przylega do mojego biodra. Po jego policzku spływa łza, a on cicho pociąga nosem. Zielone oczy zdradzają jak bardzo zżera go poczucie winy. I dobrze, bo powinno.
- Boże, co ja ci zrobiłem.
Jego głowa przylgnęła do mojego brzucha, a długie ręce oplotły mnie jak winorośl. Loki połaskotały moją nagą skórę, a w brzuchu poczułam przyjemny skurcz. Taki, który towarzyszył prawie każdemu naszemu dotykowi. Mechanicznie wplotłam palce w jego włosi i delikatnie nakręcałam ich pasma na mój palec, na co westchnął.
- Zniszczyłeś mnie.
Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie z determinacją w swoich zielonych oczach.
- Wiem. Tak bardzo żałuję. - złożył delikatny pocałunek na jednej z moich blizn. - Pozwól. - kolejny pocałunek. - Mi. - i jeszcze jeden.- To. - następny. - To naprawić. - wymruczał i ciągnąc mnie za rękę w dół, wpił się w moje usta.
Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak mocno brakuje mi dotyku jego ust, na moich. Odwzajemniłam pocałunek, wplatając palce w jego włosy, a drugą rękę mocno zacisnęłam na jego ramieniu. Może, to właśni Harry jest lekarstwem na moje rany?
Czo ten Harry, taki uroczy? ;_;
Zastanawiam się, jak to jest, że czasami męczę się tydzień nad rozdziałem, a czasami wszystko idzie tak szybko ;_____;
UWAGA! Rozdziały znacznie szybciej pojawiają się na WATTPADZIE . Blogspot często zmienia czcionkę, jej kolor czy inne dziwne rzeczy i generalnie niesamowicie mnie to wkurza. Często muszę kombinować, żeby to jakoś wyglądało a nie zawsze mam czas.
wtorek, 4 lutego 2014
Rozdział 6
Woda lała się z prysznica, uderzając w moje ciało, mieszając się z kropelkami mojego potu. Zawzięcie poruszałem dłonią w górę i w dół, czasami zmieniając nacisk. Delikatnie potarłem kciukiem o sam czubek, a mój oddech stawał się coraz cięższy. Odchyliłem głowę w tył i zagryzłem wargi, aby jęk nie opuścił moich ust, kiedy sperma wypłynęła z mojego twardego penisa, wprost na moją zaciśniętą dłoń. Oparłem czoło o kafelki, starając się opanować swój przyśpieszony oddech. Od trzydziestu minut stałem pod prysznicem, pozbywając się nagromadzonej we mnie frustracji seksualnej. Dokładnie tak jak robiłem to od pięciu lat. Od czasu odejścia Lii nie miałem żadnej dziewczyny, nie uprawiałam z nikim seksu. Nie potrafiłem.
Zakręciłem kurek z wodą i wyszedłem z kabiny prysznicowej. Sięgnąłem po biały ręcznik i owinąłem go wkoło bioder.
Ubrany w carne bokserki, opuściłem łazienkę. Ręcznikiem wycierałem włosy. Podniosłem wzrok, który do tej pory skupiony był na podłodze i cicho krzyknąłem.
- Malik! Co ty tu robisz? - warknąłem, kładąc rękę na klatce piersiowej. Mój przyjaciel jak gdyby nigdy nic, siedział na łóżku i majdał nogami. - Wystraszyłeś mnie.
- Wiem. - wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko. - I jak ci poszła rozmowa z Lią? Wszystko z nią okej? Wyglądała blado jak odchodziła od stołu.
- Mówiła, że źle się czuje, ale jakoś w to nie wierzę. - mruknąłem, przysiadając na skraju łóżka, zaraz obok Malika, który zmarszczył brwi. - Chyba jest na mnie zła, tylko nie wiem czemu. Jak mam ją odzyskać, skoro ona nawet nie chce przebywać w moim towarzystwie? - zauważyłem z goryczą. - Co powinienem zrobić?
Mogę śmiało stwierdzić, że jestem zdesperowany, skoro błagam innych o pomoc w sprawie kobiet. Nigdy nie miałem z tym problemów, od czasu przedszkola byłem otoczony przez dziewczyny, które same do mnie lgnęły. Tylko, że Lia od zawsze była inna. Uśmiech pojawił się na moich ustach, kiedy przypomniałem sobie jak wiele trudu musiałem włożyć w poderwanie jej pięć lat temu. Przez całe dwa miesiące wakacji, latałem za nią jak najęty i wypróbowałem na niej chyba wszystkie istniejące techniki podrywu. Robiłem wszystko, żeby ją w sobie rozkochać, a koniec końców, to ja wpadłem po uszy i jak zwykle wszystko zepsułem. Brawo!
- Nie poddawaj się. - spojrzałem na przyjaciela z podniesioną brwią. - Jeżeli będzie cię odrzucać, to próbuj dalej, bądź nachalny, tak jak tylko ty potrafisz być.
- To miało mnie urazić?
- Nie. Miało ci pomóc, bo jeśli mam być szczery, zachowujesz się jak cipa. - uniosłem brew, na znak niedowierzania. - Już pięć lat temu powinieneś ruszyć swoją leniwą dupę i lecieć po nią do Kalifornii. Wiem, że to tak naprawdę moja wina, to jak ją potraktowałeś. Wtedy przed szkołą. - skrzywiłem się na wspomnienie tamtych wydarzeń. Dupek ze mnie. - Nie miałem pojęcia, że tak ci na niej zależy, ale teraz wiem. I dlatego mówię ci po raz ostatni. Idź do niej i nie daj jej spokoju, aż ci nie wybaczy.
To było wszystko, czego potrzebowałem. Jak strzała wyleciałem z mojej sypialni i ruszyłem w stronę pokoju Carter. Tym razem byłem pełen determinacji i nie było nawet mowy, że odpuszczę. Nie wyjdę z tego pokoju, bez niej. To znaczy, bez świadomości, ze jest moja, czy coś. Nie trudząc się pukaniem, wparowałem do pokoju. Kiedy otworzyłem drzwi i zobaczyłem ciemność. Zdałem sobie sprawę, że jest późno i prawdopodobnie dziewczyna już śpi. Smuga światła, wydobywająca się z łazienki, mnie nie zdziwiła. Lia od dziecka bała się ciemności, więc zawsze oświecała gdzieś niedaleko światło, żeby pokój nie był kompletnie ciemny. Już miałem wyjść, kiedy usłyszałem odgłos, typowy przy wymiotowaniu. Zmartwiony podszedłem do lekko uchylonych drzwi łazienki i zatrzymałem się krok przed nimi. Mogła być naga. Przez moment poczułem się jak napalony podglądacz, ale szybko pozbyłem się tej myśli. Widziałem ją już nago, a ona właśnie mogła potrzebować mojej pomocy. Właśnie, dokładnie tak.
Delikatnie uchyliłem drzwi troszeczkę szerzej. Moje oczy powiększyły się co najmniej o trzy rozmiary, a mój żołądek ścisnął się w supeł. Przed ubikacją, bokiem do drzwi, klęczała Lia w samej bieliźnie. Na jej biodrze było pełno blizn, niektóre świeże, bo niemal krwisto czerwone, inne stare, dużo bledsze. W dłoni trzymała szczoteczkę do zębów do połowy wciśniętą do gardła, a jej ciało szarpało się z powodu odruchu wymiotnego. Wbiegłem do łazienki i natychmiast kucnąłem obok niej. Szczoteczka wypadła z jej drobnej ręki, a przerażony wzrok skierowała na mnie.
- Co ty robisz? - mój głos załamał się w połowie, a w oczach stanęły łzy. Drżącą ręką odgarnąłem kosmyk z jej zaróżowionego z wysiłku policzka. Natychmiast mnie odepchnęła i zerwała się na równe nogi, szybkim krokiem podeszła do umywalki i odkręciła kurek z zimną wodą. Złożyła dłonie w łódeczkę i przepłukała usta, a następnie przemyła twarz. Z przerażeniem obserwowałem jak wykonuje to wszystko mechanicznie i bez emocji. Jakby to wszystko było niczym. Ale do chuja pana, to było czymś! Czymś przerażającym, a ja po raz pierwszy w całym swoim życiu poczułem tak wielki strach o kogoś. Szybko doskoczyłem do niej i chwyciłem jej ramiona. - Co ty robisz?!
- Nie dotykaj mnie. - wymamrotała, odpychając moje ręce. Mój wzrok spoczął na jej nadgarstkach, również pokrytych kilkoma bliznami, tylko znacznie większymi co oznaczało, że te rany były dużo głębsze. - Ja...co? Jak?
- Bransoletki. - wyjaśniła, kiedy zdała sobie sprawę na co patrzę. Mój wzrok zjechał na linię bioder i wtedy zrozumiałem.
- Dlatego nie chciałaś się kąpać? - Dopiero teraz dotarło do mnie tak wiele szczegółów, które wcześniej przeoczyłem.
- To jeden z powodów. - wyjaśniła spokojnym tonem. Jak ona mogła być taka spokojna, kiedy ja prawie umarłem ze strachu?! - Puść mnie i idź sobie. - tym zdaniem podniosła moje ciśnienie do maksimum.
- Ani mi się kurwa śni! - syknąłem i mocno przyciągnąłem ją do mojej klatki piersiowej. - Dlaczego? Kiedy? - zadawałem pytania jak najęty, delikatnie gładząc jej włosy i całując jej czoło. Nawet nie próbowała się wyrywać. - Kiedy to się zaczęło?
Ten rozdział jest bardzo, bardzo krótki, a do tego dodany w dużym odstępie czasowym od poprzedniego. Wiem, ale jest w nim to, co planowałam w nim zamieścić i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że to nikogo nie zrazi :)
Zakręciłem kurek z wodą i wyszedłem z kabiny prysznicowej. Sięgnąłem po biały ręcznik i owinąłem go wkoło bioder.
Ubrany w carne bokserki, opuściłem łazienkę. Ręcznikiem wycierałem włosy. Podniosłem wzrok, który do tej pory skupiony był na podłodze i cicho krzyknąłem.
- Malik! Co ty tu robisz? - warknąłem, kładąc rękę na klatce piersiowej. Mój przyjaciel jak gdyby nigdy nic, siedział na łóżku i majdał nogami. - Wystraszyłeś mnie.
- Wiem. - wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko. - I jak ci poszła rozmowa z Lią? Wszystko z nią okej? Wyglądała blado jak odchodziła od stołu.
- Mówiła, że źle się czuje, ale jakoś w to nie wierzę. - mruknąłem, przysiadając na skraju łóżka, zaraz obok Malika, który zmarszczył brwi. - Chyba jest na mnie zła, tylko nie wiem czemu. Jak mam ją odzyskać, skoro ona nawet nie chce przebywać w moim towarzystwie? - zauważyłem z goryczą. - Co powinienem zrobić?
Mogę śmiało stwierdzić, że jestem zdesperowany, skoro błagam innych o pomoc w sprawie kobiet. Nigdy nie miałem z tym problemów, od czasu przedszkola byłem otoczony przez dziewczyny, które same do mnie lgnęły. Tylko, że Lia od zawsze była inna. Uśmiech pojawił się na moich ustach, kiedy przypomniałem sobie jak wiele trudu musiałem włożyć w poderwanie jej pięć lat temu. Przez całe dwa miesiące wakacji, latałem za nią jak najęty i wypróbowałem na niej chyba wszystkie istniejące techniki podrywu. Robiłem wszystko, żeby ją w sobie rozkochać, a koniec końców, to ja wpadłem po uszy i jak zwykle wszystko zepsułem. Brawo!
- Nie poddawaj się. - spojrzałem na przyjaciela z podniesioną brwią. - Jeżeli będzie cię odrzucać, to próbuj dalej, bądź nachalny, tak jak tylko ty potrafisz być.
- To miało mnie urazić?
- Nie. Miało ci pomóc, bo jeśli mam być szczery, zachowujesz się jak cipa. - uniosłem brew, na znak niedowierzania. - Już pięć lat temu powinieneś ruszyć swoją leniwą dupę i lecieć po nią do Kalifornii. Wiem, że to tak naprawdę moja wina, to jak ją potraktowałeś. Wtedy przed szkołą. - skrzywiłem się na wspomnienie tamtych wydarzeń. Dupek ze mnie. - Nie miałem pojęcia, że tak ci na niej zależy, ale teraz wiem. I dlatego mówię ci po raz ostatni. Idź do niej i nie daj jej spokoju, aż ci nie wybaczy.
To było wszystko, czego potrzebowałem. Jak strzała wyleciałem z mojej sypialni i ruszyłem w stronę pokoju Carter. Tym razem byłem pełen determinacji i nie było nawet mowy, że odpuszczę. Nie wyjdę z tego pokoju, bez niej. To znaczy, bez świadomości, ze jest moja, czy coś. Nie trudząc się pukaniem, wparowałem do pokoju. Kiedy otworzyłem drzwi i zobaczyłem ciemność. Zdałem sobie sprawę, że jest późno i prawdopodobnie dziewczyna już śpi. Smuga światła, wydobywająca się z łazienki, mnie nie zdziwiła. Lia od dziecka bała się ciemności, więc zawsze oświecała gdzieś niedaleko światło, żeby pokój nie był kompletnie ciemny. Już miałem wyjść, kiedy usłyszałem odgłos, typowy przy wymiotowaniu. Zmartwiony podszedłem do lekko uchylonych drzwi łazienki i zatrzymałem się krok przed nimi. Mogła być naga. Przez moment poczułem się jak napalony podglądacz, ale szybko pozbyłem się tej myśli. Widziałem ją już nago, a ona właśnie mogła potrzebować mojej pomocy. Właśnie, dokładnie tak.
Delikatnie uchyliłem drzwi troszeczkę szerzej. Moje oczy powiększyły się co najmniej o trzy rozmiary, a mój żołądek ścisnął się w supeł. Przed ubikacją, bokiem do drzwi, klęczała Lia w samej bieliźnie. Na jej biodrze było pełno blizn, niektóre świeże, bo niemal krwisto czerwone, inne stare, dużo bledsze. W dłoni trzymała szczoteczkę do zębów do połowy wciśniętą do gardła, a jej ciało szarpało się z powodu odruchu wymiotnego. Wbiegłem do łazienki i natychmiast kucnąłem obok niej. Szczoteczka wypadła z jej drobnej ręki, a przerażony wzrok skierowała na mnie.
- Co ty robisz? - mój głos załamał się w połowie, a w oczach stanęły łzy. Drżącą ręką odgarnąłem kosmyk z jej zaróżowionego z wysiłku policzka. Natychmiast mnie odepchnęła i zerwała się na równe nogi, szybkim krokiem podeszła do umywalki i odkręciła kurek z zimną wodą. Złożyła dłonie w łódeczkę i przepłukała usta, a następnie przemyła twarz. Z przerażeniem obserwowałem jak wykonuje to wszystko mechanicznie i bez emocji. Jakby to wszystko było niczym. Ale do chuja pana, to było czymś! Czymś przerażającym, a ja po raz pierwszy w całym swoim życiu poczułem tak wielki strach o kogoś. Szybko doskoczyłem do niej i chwyciłem jej ramiona. - Co ty robisz?!
- Nie dotykaj mnie. - wymamrotała, odpychając moje ręce. Mój wzrok spoczął na jej nadgarstkach, również pokrytych kilkoma bliznami, tylko znacznie większymi co oznaczało, że te rany były dużo głębsze. - Ja...co? Jak?
- Bransoletki. - wyjaśniła, kiedy zdała sobie sprawę na co patrzę. Mój wzrok zjechał na linię bioder i wtedy zrozumiałem.
- Dlatego nie chciałaś się kąpać? - Dopiero teraz dotarło do mnie tak wiele szczegółów, które wcześniej przeoczyłem.
- To jeden z powodów. - wyjaśniła spokojnym tonem. Jak ona mogła być taka spokojna, kiedy ja prawie umarłem ze strachu?! - Puść mnie i idź sobie. - tym zdaniem podniosła moje ciśnienie do maksimum.
- Ani mi się kurwa śni! - syknąłem i mocno przyciągnąłem ją do mojej klatki piersiowej. - Dlaczego? Kiedy? - zadawałem pytania jak najęty, delikatnie gładząc jej włosy i całując jej czoło. Nawet nie próbowała się wyrywać. - Kiedy to się zaczęło?
Ten rozdział jest bardzo, bardzo krótki, a do tego dodany w dużym odstępie czasowym od poprzedniego. Wiem, ale jest w nim to, co planowałam w nim zamieścić i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że to nikogo nie zrazi :)
rozdział 5
Oparcie plastikowego krzesła wbijało mi się w plecy, przez co czułam się jeszcze bardziej niekomfortowo. Przy stole od dłuższego czasu trwały rozmaite dyskusje, a ja nie miałam najzimniejszej ochoty aby w nich uczestniczyć. Jakby tego wszystkiego było mało, przez ostatnie dwie godziny cały czas czułam na sobie wzrok Harrego. Przez rozmowę, którą podsłuchałam, moje samopoczucie pogorszyło się jeszcze bardziej, a chłopak zdawał się to zauważyć. Zwłaszcza po tym jak mocno uderzyłam go w brzuch, kiedy próbował mnie objąć. Podejrzewam, że nawet gdybym nie wiedziała, że to wszystko jest kolejnym misternie ułożonym planem, to i tak nie pozwoliłabym mu się dotykać. Dopiero co mu wybaczyłam, a on już się do mnie dobierał i było to bardzo nie na miejscu. Ale z drugiej strony, pewnie chciał jak najszybciej ze mną skończyć, może nawet planował wszystko skończyć przed weselem, coby mógł zakręcić się wkoło jakiejś ślicznej druhny. Och Styles, jak ja cię dobrze znam.
- Wszystko okej? -szept Gemmy, sprawił że podskoczyłam w miejscu, brutalnie wyrwana z zamyśleń.
- Tak, jasne. Zamyśliłam się, to wszystko.
- Pytałam czy chcesz kiełbasę czy karczek?
- Wszystko okej? -szept Gemmy, sprawił że podskoczyłam w miejscu, brutalnie wyrwana z zamyśleń.
- Tak, jasne. Zamyśliłam się, to wszystko.
- Pytałam czy chcesz kiełbasę czy karczek?
- Co? - zmarszczyłam brwi.
- Co chcesz zjeść. - wyjaśniła, przewracając oczami. Zaśmiałam się i uderzyłam dłonią w czoło. Muszę przestać myśleć o głupotach.
- Co chcesz zjeść. - wyjaśniła, przewracając oczami. Zaśmiałam się i uderzyłam dłonią w czoło. Muszę przestać myśleć o głupotach.
- Nie jestem głodna.
- Jak to nie jesteś głodna. Nic nie jadłaś.. - do naszej rozmowy dołączył Harry, który jak na złość siedział naprzeciwko mnie i podsłuchiwał. Nie twój interes, leszczu.
- Jestem zmęczona, pójdę się położyć. - zignorowałam pytające spojrzenia i dumnym krokiem ruszyłam w stronę swojej sypialni, po drodze mówiąc głośne "Dobranoc".
Dzięki opuszczonym roletą w pokoju panował mrok. Podeszłam do łóżka, uważając coby nie zawadzić o nic, jak to miałam w zwyczaju robić. Rzuciłam się na łóżko,twarzą do poduszek i mruknęłam zadowolona. Zdecydowanie brakowało mi energii i jakichkolwiek chęci do życia. Ostatkiem sił przeczołgałam się na łokciach w stronę szafki nocnej, na której leżał mój telefon. Odblokowałam go i od razu zauważyłam 3 nieodebrane połączenia od Charliego. Wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha. Odebrał po trzech sygnałach.
-Och, sama Lia Carter do mnie dzwoni. Cóż za zaszczyt.
- Witam cię bracie.
- Dlaczego nie odebrałaś? - Po standardowym przywitaniu, przyszedł czas na przesłuchanie. Standard.
- Zostawiłam telefon w pokoju, a jedliśmy kolacje.
- Zjadłaś coś, prawda? - w jego głosie słychać było wahanie. - Wiesz, że to twoja ostatnia szansa inaczej zaczniesz leczenie?
- Oczywiście. Nie jestem głupia.
- Wiem, że nie jesteś, ale mimo to się martwię, bo...
- Możemy zmienić temat? - przerwałam, miałam serdecznie dość jego pouczeń. Jestem dorosła i wiem co robię. - Gemma dziś pytała, kiedy zamierzasz przyjechać. Zabierzesz Jade, prawda? - Jade to jego dziewczyna, a zarazem moja najlepsza przyjaciółka. Przed moim odlotem mocno się pokłócili, o mnie z resztą a konkretnie o wysłanie mnie na terapie.
- Postaram się jak najwcześniej. Może nawet początkiem tygodnia. I tak, Jade też będzie. Pogodziliśmy się.
- To wspaniale!
Usłyszałam delikatne pukanie, a następnie dźwięk otwieranych drzwi.Odwróciłam głowę w stronę tamtą stronę i zobaczyłam głowę Harrego wciśniętą pomiędzy futrynę a drewnianą powłokę. Kiedy zobaczył, ze rozmawiam przez telefon, wślizgnął się do środka zamykając drzwi za sobą i położył się tuż obok mnie w takiej samej pozycji jak ja. Dotykaliśmy się ramieniem i bardzo, ale to bardzo mi się to nie podobało.
- Z kim rozmawiasz? - zapytał dość głośno. Co z nim jest nie tak?
- Czy to Harry? - mój brat od razu się ożywił. Uwielbiali się i mój brat zawsze uważał że to wspaniały materiał na mojego chłopaka. Och Charlie, gdybyś tylko wiedział. - Powiedz mu cześć ode mnie. Nie będę wam przeszkadzał, do usłyszenia.
- Do usłyszenia. Kocham cię. - cmoknęłam do głośnika i zakończyłam połączenie, przewracając się na plecy dzięki czemu zwiększyłam dystans między nami. Nie trwało to jednak długo, gdyż wielka głowa Stylesa pojawiła się tuż nade mną. Wyglądał na rozzłoszczonego. Okej?
- Z kim rozmawiałaś?
- Nie twój interes. - wywróciłam oczami, próbując go od siebie odsunąć.
- Powiedz mi z kim rozmawiałaś.
- Z Charliem, dlaczego cię to obchodzi? - warknęłam, a jego napięta wcześniej szczęka, rozluźniła się. - Możesz się odsunąć? - podniosłam brwi do góry uważnie skanując jego twarz. - A najlepiej wyjść?
- Jesteś zła? - Usiadł po turecku na łóżku niedaleko mnie. Spojrzałam na niego obojętnie i wzruszyłam ramionami. Podniosłam się do takiej samej pozycji jak on, więc siedziałam teraz na przeciwko niego. Nasze kolana się stykały.
- Nie. - skłamałam. - Dlaczego?
- Nie wiem. Zachowujesz się dziwnie od kiedy wyszliśmy z basenu. Zrobiłem coś nie tak?
Oprócz obmyślenia planu destrukcji mnie? To nic. - przeszło mi przez myśl, ale tylko uśmiechnęłam się sztucznie i zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Wszystko jest jak najbardziej w porządku. Perfekcyjnie wręcz, jeśli mam być szczera. A czy teraz, kiedy już wiesz, że wszystko jest dobrze czy mógłbyś wyjść? Jestem zmęczona i o niczym innym nie marzę tak bardzo, jak o prysznicu.
- To świetnie, bo ja też właśnie miałam skorzystać, więc może by tak... - z uśmiechem na ustach, poruszał swoimi brwiami.
- Idź sobie.
- O co chodzi? Jesteś zła, bo wepchnąłem cię do basenu? Przepraszam, nie wiedziałem że to cię tak zdenerwuje, nie zrobiłbym tego gdybym.... - położył dłoń na moim kolanie i kciukiem delikatnie kręcił kółeczka.
- Naprawdę jest okej. Jestem zmęczona, to wszystko.
- Okej. - pokiwał głową i wstał kierując się w stronę drzwi. - W takim razie ja już pójdę. Dobranoc.
- Dobranoc, Harry. - wymamrotałam dopiero kiedy drzwi zamknęły się za nim, ukryłam twarz w dłoniach. Byłam zmęczona i dobita zdarzeniami z dzisiejszego dnia. Chciałam żeby to wszystko się już skończyło, to całe wesele i cały ten szum związany z Harrym. Mogłam wymigać się jakimś wstrętnym choróbskiem i zostać w Kalifornii, tam przynajmniej miałabym święty spokój.
- Do chrzanu z tym wszystkim. - warknęłam, rzucając jedną z poduszek w stronę drzwi, którymi wcześniej wyszedł główny powód wszystkich moich problemów od....zawsze. O tak! Harry Styles był dla mnie jednym wielkim kłopotem. Nieszczęściem i przekleństwem zesłanym na mnie zanim jeszcze się urodziłam. Musiałam być paskudną suką w poprzednim wcieleniu, skoro ktoś mnie ukarał jego osobą.
Wstałam z łóżka i leniwie poczłapałam do łazienki, po drodze podnosząc poduszkę i odrzucając ją na łóżko. Pościągałam ubrania i wrzuciłam je do wiklinowego koszyka obok umywalki. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i weszłam pod strumień. Pisnęłam i odskoczyłam kawałek dalej, bo woda była stanowczo za gorąca. Wyregulowałam jej temperaturę i chcąc uniknąć wcześniejszej sytuacji, delikatnie wystawiłam stopę przed siebie. Czubek dużego palca zetknął się z wodą. Idealna. Uśmiechnęłam się, ucieszona swoim małym zwycięstwem i chwyciłam za różową butelkę z Hello Kitty. Swego czasu miałam małą obsesje na punkcie tego kociaka, zostało mi kilka rzeczy z tego okresu, jak na przykład kilka butelek truskawkowego żelu pod prysznic. Charlie, często naśmiewał się z mojej infantylności i dziwnych obsesji na punkcie kreskówek i gadżetów z nimi związanymi.
Odłożyłam płyn i sięgnęłam po szampon. Wcierałam go we włosy okrężnymi ruchami, delikatnie drapiąc skórę głowy, paznokciami. Zaciskając mocno powieki, włożyłam głowę pod strumień. Pomimo moich starań, trochę szamponu dostało się do mojego oko, więc szybko zakręciłam kurki i sięgnęłam po ręcznik. Wytarłam twarz, a później włosy i resztę ciała. Rozczesałam włosy, stojąc przed lustrem i związałam je w warkocz. Wyszczotkowałam zęby i wyszłam z łazienki.
Z komody wyciągnęłam moją piżamę ze Spidermanem, zasłoniłam zasłony i wygodnie położyłam się na łóżku, przykrywając się kołdrą. Wykończona dzisiejszym dniem, niemal od razu zasnęłam. Oby jutro było lepiej.
Dzięki opuszczonym roletą w pokoju panował mrok. Podeszłam do łóżka, uważając coby nie zawadzić o nic, jak to miałam w zwyczaju robić. Rzuciłam się na łóżko,twarzą do poduszek i mruknęłam zadowolona. Zdecydowanie brakowało mi energii i jakichkolwiek chęci do życia. Ostatkiem sił przeczołgałam się na łokciach w stronę szafki nocnej, na której leżał mój telefon. Odblokowałam go i od razu zauważyłam 3 nieodebrane połączenia od Charliego. Wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha. Odebrał po trzech sygnałach.
-Och, sama Lia Carter do mnie dzwoni. Cóż za zaszczyt.
- Witam cię bracie.
- Dlaczego nie odebrałaś? - Po standardowym przywitaniu, przyszedł czas na przesłuchanie. Standard.
- Zostawiłam telefon w pokoju, a jedliśmy kolacje.
- Zjadłaś coś, prawda? - w jego głosie słychać było wahanie. - Wiesz, że to twoja ostatnia szansa inaczej zaczniesz leczenie?
- Oczywiście. Nie jestem głupia.
- Wiem, że nie jesteś, ale mimo to się martwię, bo...
- Możemy zmienić temat? - przerwałam, miałam serdecznie dość jego pouczeń. Jestem dorosła i wiem co robię. - Gemma dziś pytała, kiedy zamierzasz przyjechać. Zabierzesz Jade, prawda? - Jade to jego dziewczyna, a zarazem moja najlepsza przyjaciółka. Przed moim odlotem mocno się pokłócili, o mnie z resztą a konkretnie o wysłanie mnie na terapie.
- Postaram się jak najwcześniej. Może nawet początkiem tygodnia. I tak, Jade też będzie. Pogodziliśmy się.
- To wspaniale!
Usłyszałam delikatne pukanie, a następnie dźwięk otwieranych drzwi.Odwróciłam głowę w stronę tamtą stronę i zobaczyłam głowę Harrego wciśniętą pomiędzy futrynę a drewnianą powłokę. Kiedy zobaczył, ze rozmawiam przez telefon, wślizgnął się do środka zamykając drzwi za sobą i położył się tuż obok mnie w takiej samej pozycji jak ja. Dotykaliśmy się ramieniem i bardzo, ale to bardzo mi się to nie podobało.
- Z kim rozmawiasz? - zapytał dość głośno. Co z nim jest nie tak?
- Czy to Harry? - mój brat od razu się ożywił. Uwielbiali się i mój brat zawsze uważał że to wspaniały materiał na mojego chłopaka. Och Charlie, gdybyś tylko wiedział. - Powiedz mu cześć ode mnie. Nie będę wam przeszkadzał, do usłyszenia.
- Do usłyszenia. Kocham cię. - cmoknęłam do głośnika i zakończyłam połączenie, przewracając się na plecy dzięki czemu zwiększyłam dystans między nami. Nie trwało to jednak długo, gdyż wielka głowa Stylesa pojawiła się tuż nade mną. Wyglądał na rozzłoszczonego. Okej?
- Z kim rozmawiałaś?
- Nie twój interes. - wywróciłam oczami, próbując go od siebie odsunąć.
- Powiedz mi z kim rozmawiałaś.
- Z Charliem, dlaczego cię to obchodzi? - warknęłam, a jego napięta wcześniej szczęka, rozluźniła się. - Możesz się odsunąć? - podniosłam brwi do góry uważnie skanując jego twarz. - A najlepiej wyjść?
- Jesteś zła? - Usiadł po turecku na łóżku niedaleko mnie. Spojrzałam na niego obojętnie i wzruszyłam ramionami. Podniosłam się do takiej samej pozycji jak on, więc siedziałam teraz na przeciwko niego. Nasze kolana się stykały.
- Nie. - skłamałam. - Dlaczego?
- Nie wiem. Zachowujesz się dziwnie od kiedy wyszliśmy z basenu. Zrobiłem coś nie tak?
Oprócz obmyślenia planu destrukcji mnie? To nic. - przeszło mi przez myśl, ale tylko uśmiechnęłam się sztucznie i zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Wszystko jest jak najbardziej w porządku. Perfekcyjnie wręcz, jeśli mam być szczera. A czy teraz, kiedy już wiesz, że wszystko jest dobrze czy mógłbyś wyjść? Jestem zmęczona i o niczym innym nie marzę tak bardzo, jak o prysznicu.
- To świetnie, bo ja też właśnie miałam skorzystać, więc może by tak... - z uśmiechem na ustach, poruszał swoimi brwiami.
- Idź sobie.
- O co chodzi? Jesteś zła, bo wepchnąłem cię do basenu? Przepraszam, nie wiedziałem że to cię tak zdenerwuje, nie zrobiłbym tego gdybym.... - położył dłoń na moim kolanie i kciukiem delikatnie kręcił kółeczka.
- Naprawdę jest okej. Jestem zmęczona, to wszystko.
- Okej. - pokiwał głową i wstał kierując się w stronę drzwi. - W takim razie ja już pójdę. Dobranoc.
- Dobranoc, Harry. - wymamrotałam dopiero kiedy drzwi zamknęły się za nim, ukryłam twarz w dłoniach. Byłam zmęczona i dobita zdarzeniami z dzisiejszego dnia. Chciałam żeby to wszystko się już skończyło, to całe wesele i cały ten szum związany z Harrym. Mogłam wymigać się jakimś wstrętnym choróbskiem i zostać w Kalifornii, tam przynajmniej miałabym święty spokój.
- Do chrzanu z tym wszystkim. - warknęłam, rzucając jedną z poduszek w stronę drzwi, którymi wcześniej wyszedł główny powód wszystkich moich problemów od....zawsze. O tak! Harry Styles był dla mnie jednym wielkim kłopotem. Nieszczęściem i przekleństwem zesłanym na mnie zanim jeszcze się urodziłam. Musiałam być paskudną suką w poprzednim wcieleniu, skoro ktoś mnie ukarał jego osobą.
Wstałam z łóżka i leniwie poczłapałam do łazienki, po drodze podnosząc poduszkę i odrzucając ją na łóżko. Pościągałam ubrania i wrzuciłam je do wiklinowego koszyka obok umywalki. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i weszłam pod strumień. Pisnęłam i odskoczyłam kawałek dalej, bo woda była stanowczo za gorąca. Wyregulowałam jej temperaturę i chcąc uniknąć wcześniejszej sytuacji, delikatnie wystawiłam stopę przed siebie. Czubek dużego palca zetknął się z wodą. Idealna. Uśmiechnęłam się, ucieszona swoim małym zwycięstwem i chwyciłam za różową butelkę z Hello Kitty. Swego czasu miałam małą obsesje na punkcie tego kociaka, zostało mi kilka rzeczy z tego okresu, jak na przykład kilka butelek truskawkowego żelu pod prysznic. Charlie, często naśmiewał się z mojej infantylności i dziwnych obsesji na punkcie kreskówek i gadżetów z nimi związanymi.
Odłożyłam płyn i sięgnęłam po szampon. Wcierałam go we włosy okrężnymi ruchami, delikatnie drapiąc skórę głowy, paznokciami. Zaciskając mocno powieki, włożyłam głowę pod strumień. Pomimo moich starań, trochę szamponu dostało się do mojego oko, więc szybko zakręciłam kurki i sięgnęłam po ręcznik. Wytarłam twarz, a później włosy i resztę ciała. Rozczesałam włosy, stojąc przed lustrem i związałam je w warkocz. Wyszczotkowałam zęby i wyszłam z łazienki.
Z komody wyciągnęłam moją piżamę ze Spidermanem, zasłoniłam zasłony i wygodnie położyłam się na łóżku, przykrywając się kołdrą. Wykończona dzisiejszym dniem, niemal od razu zasnęłam. Oby jutro było lepiej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)