piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 1


LIA'S POV

Wiedziałam, że przylatując tutaj popełniam największy błąd swojego życia. W myślach przeklinałam Jade, że mnie do tego zmusiła. Mogłam teraz siedzieć w domu ubrana w wygodny dres i czytać kolejną książkę, a zamiast tego stałam na środku wielkiej hali lotniska, z ciężką torbą na ramieniu i mierzyłam wzrokiem wysokiego chłopaka z burzą loków na głowie.

Harry Styles nie zmienił się wiele od naszego ostatniego spotkania. Urósł kilka centymetrów, a jego barki były bardziej rozbudowane. Obcisłe spodnie podkreślały jego długie i chude nogi, których zazdrościła mu zapewne nie jedna dziewczyna.
Uśmiechnął się do mnie ukazując wszystkie swoje zęby, które w tym momencie bardzo chciałam wybić. Jak głupia byłam przyjmując to cholerne zaproszenie na ślub. Przecież to było pewne, że go tu spotkam. Wszystkie wspomnienia wróciły. Całe upokorzenie jakie musiałam przez niego znieść. Wszystkie łzy i nie przespane noce. Zamknęłam oczy aby odgonić nieprzyjemne myśli. Było, minęło. Moje ciało spięło się, gdy jego ręka oplotła moją talię próbując mnie przyciągnąć do uścisku.
-Dawno się nie widzieliśmy, Lia. Tęskniłem.
Posłałam mu mordercze spojrzenie jednocześnie stanowczo go odpychając. Miałam nadzieję, że to Gemma odbierze mnie z lotniska. Dzięki temu konfrontacja z brunetem przesunęłaby się w czasie. Ale od zawsze miałam pecha, więc nie było się co dziwić, że mojej przyjaciółce coś wypadło i to właśnie jej brat musiał po mnie przyjechać.
-Nie dotykaj mnie-powiedziałam zbyt głośno, bo kilka par oczu spoczęło na nas, ale widząc mój wyraz twarzy natychmiast wrócili do swoich poprzednich zajęć.
-Dlaczego? Ostatnio ci to nie przeszkadzało - uśmiechnął się zadziornie i dotknął mojego zarumienionego policzka - Czyżbyś mnie już nie lubiła, Kochanie?
-Łapy przy sobie. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, zaciskając dłonie w pięść. Miałam wielką ochotę uderzyć go w nos.
-Zmuś mnie.
Nic nie robiąc sobie z moich wcześniejszych słów, chłopak dalej badał moją twarz opuszkami palców. Och tak? A proszę bardzo! Kiedy palec kędzierzawego obrysowywał linię ust, wbiłam w niego swoje zęby. Mocno. Chłopak odskoczył z sykiem, nie mogąc uwierzyć, że został ugryziony. Zasłużył sobie.
-Oszalałaś?! To boli. Nie rób tak więcej.
Zmierzyłam go ostrym spojrzeniem, kiedy masował swój obolały palec. Cieszyłam się, że udało mi się zetrzeć ten zarozumiały uśmiech z jego twarzy. Był dokładnie takim samym dupkiem, jak pięć lat temu. nic się nie zmieniło. Kretyn, pozostanie kretynem.
-Zmuś mnie.
Harry parsknął cicho, skanując powoli moją figurę. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale gdy jego wzrok napotkał wielką torbę wiszącą na moim ramieniu, zamknął je i szybko sięgnął po mój tobołek.
-Daj, nie będziesz tego dźwigać.Pokiwałam przecząco głową i zrobiłam mały krok do tyłu, zaciskając dłoń na pasku od torby. Nie potrzebuje jego pomocy.
-Przestań, chcę tylko pomóc. Nie zachowuj się jak dziecko.
-Nie potrzebuję twojej pomocy. Świetnie daje sobie radę.
Na podkreślenie swoich słów, delikatnie poprawiłam bagaż, wolną ręką odgarniając włosy spadające na czoło. Nie skomentował moich słów, zamiast tego podniósł ręce w geście poddania. Jego duże, zielone oczy patrzyły na mnie za długo jak na mój gust i wcale mi się to nie podobało. Po raz kolejny w ciągu tych kilku minut, poczułam się skrępowana a moja twarz oblała się delikatnym rumieńcem. Chrząknęłam cicho.
-Możemy już iść?

HARRY'S POV

Ciche chrząknięcie wyrwało mnie z zamyślenia. Oderwałem oczy od jej kruchego ciała i zawstydzony spojrzałem na swoje buty. Cholera.
-Możemy już iść?
-Tak, jasne.
Potrząsnąłem głową i powoli, tak aby Lia nadążyła, ruszyłem w stronę wyjścia. Dziewczyna utrzymywała półmetrowy dystans pomiędzy naszymi ciałami, a ja miałem wielką ochotę po prostu przyciągnąć ją do siebie. Tęskniłam za nią jak szalony i gdy Gemms dziś rano oznajmiła, że nie da rady odebrać jej z lotniska, poczułem, że to moja szansa.
Z tylnej kieszeni spodni, wyciągnąłem kluczyki do samochodu. Znajome piknięcie rozniosło się po zapełnionym parkingu, oznajmiając że auto jest otwarte. Otworzyłem tylne drzwi, gestem ręki i delikatnym uśmiechem, zachęciłem dziewczynę do wrzucenia swojej torby. Uczyniła to z lekkim wahaniem, lecz jej twarz pozostała bez zmian. Zimna i obojętna, przez co poczułem się jak śmieć. Nie czekając na moją pomoc, dziewczyna wgramoliła się na siedzenie pasażera. Zirytowany jej obojętnością, okrążyłem samochód i zająłem miejsce kierowcy. Kątem oka zobaczyłem, że Lia delikatnie drży. Anglia nie należała do najcieplejszych. Zwłaszcza w nocy, a ona chyba zdążyła o tym zapomnieć przez pięć lat pobytu w Kalifornii. Cienki sweterek nie zapewniał jej odpowiedniego ciepła, dlatego szybko zdjąłem swoją skórzaną kurtkę i wyciągnąłem ją w jej stronę.
-Ubierz to, bo jeszcze się przeziębisz. Gemms nie byłaby zadowolona, gdyby jej główna druhna zachorowała.
Chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, aż w końcu dziewczyna niepewnie odebrała ode mnie kurtkę. Ostrożnie wsunęła ręce w rękawy, które były dla niej o wiele za długie. Szczelnie owinęła się połami kurtki, krzyżując ręce przed sobą. 
-Dziękuję.
-Proszę.
Delikatny uśmiech pojawił się na jej ustach i tylko tyle wystarczyło, żeby w moim ciele wybuchł ogień.Odwzajemniłem gest, jednocześnie wycofując auto z parkingu. Było już późno, a przed nami jeszcze co najmniej półgodzinna podróż. Spędzona zapewne w całkowitej ciszy, ponieważ gdy tylko wjechałem na drogę, usłyszałem ciche pochrapywanie. Uśmiech mimowolnie pojawił się na moich ustach. Chrapiąca Lia, to wbrew pozorom, najsłodszy dźwięk jaki dane mi było słyszeć.
Kiedy dojechaliśmy pod dom, dziewczyna nadal spała. Nie miałem sumienia jej budzić, więc wygramoliłem się z samochodu najciszej jak tylko umiałem. Ostrożnie otworzyłem drzwi od strony pasażera i delikatnie odpiąłem pas. Jedną rękę wsunąłem pod jej kolana, a drugą umieściłem na plechach. Podniesienie jej nie sprawiło mi najmniejszego problemu, ponieważ była niesamowicie lekka. Starałem się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Na nic się to zdało. Gdy dotarłem do schodów, dziewczyna się obudziła i gdy tylko zdała sobie sprawę kto ją niesie, wyrwała się jak oparzona. Zabolało.
-Co ty wyprawiasz!-krzyknęła, a na jej czole pojawiła się zmarszczka.
-Spałaś, pomyślałem że nie będę cię budził. Wiem jak bardzo tego nie lubisz i... - przerwałem pod wpływem jej ostrego spojrzenia.
-Posłuchaj mnie uważnie. Nie udawaj, że się mną interesujesz - syknęła, mocno wbijając palec w moją klatkę piersiową - Nie udawaj, że jestem dla ciebie ważna, bo to na nic Styles. Znam twoje chore gierki. Nie dam się po raz kolejny na to nabrać. Już nie jestem tą cholernie naiwną nastolatką, którą byłam za czasów szkoły.

-To nie tak. - jęknąłem żałośnie-Ja naprawdę się zmieniłem. Już nie jestem taki jak kiedyś, daj mi tylko szansę, a udowodnię ci to. Zmieniłem się, ty mnie zmieniłaś. 
Wpatrywałem się w jej oczy, modląc się żeby dała mi szansę. Musiałem to wszystko naprawić.
-Nie zbliżaj się do mnie. To wszystko o co cię proszę, Harry.



***

Pierwszy rozdział za nami, zostało jeszcze jakieś piętnaście. Następny postaram się dodać jeszcze w tym roku, ale kto wie jak to wyjdzie XD






środa, 25 grudnia 2013

Prolog


Parking przed wielkim budynkiem szkoły jest już przepełniony, chodź do akademii rozpoczęcia roku szkolnego zostało jeszcze ponad pół godzina. Każdy chce zająć miejsce z tyłu auli, aby móc pogrążyć się w rozmowach ze znajomymi, zamiast słuchać (lub udawać) przemówienia dyrektora.

Pulchna dziewczyna z wielkim uśmiechem podbiega do swojego chłopaka, który z rękami w kieszeni prowadzi rozmowę ze swoimi przyjaciółmi. 
Tak. Lia Carter - największa niezdara w szkole, chodzi z Harry'm-najwspanialszym chłopakiem w mieście i na świecie. 
-Hej! Tęskniłam! - mruknęła zadowolona, wtulając się w jego klatkę piersiową. Lecz Harry nie miał zamiaru odwzajemnić jej gestu. Wręcz przeciwnie, odepchnął ją zdecydowanym ruchem, a na jego twarzy pojawia się okrutny uśmiech i Lia już wie, że nie wróży on nic dobrego.
-Chyba coś ci się pomyliło Carter.
Jego głos był zimny i okrutny, sprawił że na rękach dziewczyny pojawiła się gęsia skórka. Znajomi chłopaka obserwowali uważnie dziewczynę, czekając aż w jej oczach pojawią się łzy. Lia miała wrażenie, że tylko na to czekali przez całe wakacje. Zapewne tęsknili za sprawianiem jej bólu.
-Wczoraj mówiłeś - przerwała gdy usłyszała parsknięcie bruneta i śmiech jego znajomych.
-Jak głupia byłaś Carter, żeby uwierzyć że to co mówiłem jest prawdą.
Dziewczyna otworzyła usta, ale nie wyszedł z nich żaden dźwięk. Wiedziała już, że dała się wykorzystać a jej życie w szkole będzie teraz jeszcze większym piekłem. Dlatego nie mogła tu zostać. Szybkim krokiem opuściła teren parkingu, walcząc ze łzami. Chciała zniknąć, uciec daleko od głośnych śmiechów jej rówieśników i dokładnie wiedziała co musi zrobić.



Minęło pięć lat od ich ostatniego spotkania.
Lia nie jest już naiwną, zakochaną bez wzajemności nastolatką z kompleksami.
Harry nie jest już szalonym nastolatkiem, czerpiącym przyjemność z wykorzystywania dziewczyn. 



***



Hej, cześć i czołem! Prolog za nami, a w najbliższym czasie pojawi się pierwszy rozdział. Wiem że jest masa błędów, wiele muszę jeszcze poprawić w swoim stylu pisania, ale praktyka czyni mistrze, prawda? Jeżeli wyłapiecie jakieś błędy, macie jakieś rady, sugestie to śmiało piszcie.

Wesołych Świąt!